Każdy/każda z nas, zna kobietę, która ma za sobą poronienie. Wiem, że to jest jeden z najważniejszych moich tekstów.
O sytuacji prawnej kobiety – pracownika, której dziecko urodziło się żywe i zmarło na późniejszym etapie swojego życia (przed upływem 8 tygodni życia i po upływie 8 tygodnia życia) TUTAJ.
Teoria.
Kobieta, która w wyniku ciąży nie zabierze do domu zdrowego dziecka z powodu (tzw. niepowodzenie położnicze): poronienia, urodzenia dziecka martwego, niezdolnego do życia lub obarczonego letalnymi schorzeniami, ma „swoje standardy” opieki okołoporodowej. Dokument w randze Rozporządzenia nazywa się: Standardy postępowania medycznego przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych w dziedzinie położnictwa i ginekologii, z zakresu opieki okołoporodowej opieki położniczo-ginekologicznej, sprawowanej nad pacjentką w okresie ciąży, porodu, połogu, w przypadkach występowania określonych powikłań oraz opieki nad pacjentką w sytuacji niepowodzeń położniczych.
Urodzenie żywe – całkowite wydalenie lub wydobycie z ustroju matki noworodka, niezależnie od czasu trwania ciąży, który po takim wydaleniu lub wydobyciu oddycha lub wykazuje jakiekolwiek inne oznaki życia, takie jak czynność serca, tętnienie pępowiny lub wyraźne skurcze mięśni zależnych od woli, bez względu na to, czy sznur pępowiny został przecięty lub łożysko zostało oddzielone.
Urodzenie martwe – całkowite wydalenie lub wydobycie z ustroju matki płodu, o ile nastąpiło po upływie 22. tygodnia ciąży, który po takim wydaleniu lub wydobyciu nie oddycha ani nie wykazuje żadnego innego znaku życia, jak czynność serca, tętnienie pępowiny lub wyraźne skurcze mięśni zależnych od woli.
Opieka w szpitalu.
- Kobiecie po niepowodzeniu położniczym gwarantuje się prawo do opieki psychologicznej i wsparcia bliskich, zgodnie z Jej życzeniem.
- Kobieta ma prawo do przebywania na sali, w której nie będzie pacjentek ciężarnych bądź w połogu albo których ciąża zakończy się urodzeniem zdrowego dziecka.
- Personel szpitala ma dbać o to, aby w czasie pobytu w oddziale, nie miała stałego kontaktu z pacjentkami, które urodziły zdrowe dzieci.
- Personel szpitala ma obowiązek traktować kobietę po niepowodzeniu ginekologicznym z szacunkiem.
- Kobieta ma prawo do podejmowania świadomych decyzji związanych z koniecznym postępowaniem diagnostyczno-terapeutycznym.
- Wszelkie badania i zabiegi powinny być wykonywane w intymnej atmosferze. Oznacza to między innymi, że osoby, które sprawując opiekę nad Kobietą po niepowodzeniu położniczym, w szczególności: przedstawiają się i wyjaśniają swoją rolę w opiece, prezentują spokojną i wzbudzającą zaufanie postawę, szanują prywatność i intymność.
- Każdy zabieg czy czynność powinna zostać poprzedzona wyjaśnieniami czego dotyczy a następnie powzięciem zgody bądź nie, na jego wykonanie.
- Placówka, jest zobowiązana do udzielenia następujących informacji: stan zdrowia, możliwości uzyskania dalszej pomocy psychologicznej, miejscach i organizacjach udzielających wsparcia osobom w podobnej sytuacji i przysługujących prawach; na temat obowiązującego stanu prawnego wynikającego z przepisów o aktach stanu cywilnego, zabezpieczenia społecznego i prawa pracy.
O czym powinien informować szpital:
O możliwości rejestracji dziecka w USC.
- Bez względu na to, w którym tygodniu ciąży nastąpiło poronienie czy urodzenie martwe – to do Rodziców należy decyzja co się stanie z ciałem dziecka. Ciało można zabrać w celu jego pochowania lub pozostawić w szpitalu – będzie wtedy pochowane przez gminę właściwą ze względu na miejsce zgonu/martwego urodzenia.
- Jeżeli Rodzice decydują się zabrać ciało dziecka (bez względu na tydzień ciąży) – lekarz zobowiązany jest wypełnić dokumenty, na podstawie których należy zarejestrować dziecko w Urzędzie Stanu Cywilnego. Nie może w nich znaleźć się adnotacji – poronienie tylko urodzenie martwe. To ważne ze względu na to, że Urzędy Stanu Cywilnego nie posługują się terminologią poronienia. Ustawa o aktach stanu Cywilnego rozróżnia urodzenie martwe i żywe. Dokument, który wydaje szpital nazywa się KARTĄ MARTWEGO URODZENIA. Kiedy niemożliwe jest ustalenie płci dziecka, należy ją ustalić jeśli Rodzice chcą, zarejestrować dziecko.
- O chęci wykonania badań genetycznych w celu ustalenia płci dziecka, należy poinformować szpital. Koszt takich badań ponoszą Rodzice. Najczęściej badanie DNA dziecka wykonuje się na podstawie tzw. bloczków parafinowych (zabezpieczony fragment ludzkich tkanek pobranych dla potrzeb badań histopatologicznych). Wzór prośby o wypożyczenie wyników badań w postaci bloczku parafinowego dostępny tutaj. Bloczki szpital wypożycza do badania a laboratorium oddaje po zakończonym badaniu. Istnieje również możliwość zabezpieczenia próbek, jeśli do poronienia doszło w domu. W internecie można znaleźć co raz więcej firm i laboratoriów, które zajmują się ustalaniem płci dziecka po poronieniu. Najprostsze badanie DNA to koszt około 400 zł a wyniki są dostępne już po kilku dniach. Dopiero na ich podstawie – znając płeć dziecka, lekarz wystawi kartę martwego urodzenia.
- Kartę martwego urodzenia, USC może przekazać również sam szpital w terminie 1 dnia od daty jego wystawienia. Ze względu na to, należy to ustalić ze szpitalem – kto przekaże kartę do USC – czy szpital czy Rodzice.
- Jeżeli dziecko urodziło się martwe, nie sporządza się aktu zgonu, tylko akt urodzenia z adnotacją, że dziecko urodziło się martwe. Identycznie w przypadku poronienia. Taki akt urodzenia z adnotacją, sporządza się na podstawie karty martwego urodzenia oraz wypełnionego przez Rodziców PROTOKOŁU ZGŁOSZENIA URODZENIA.
- Zgłoszenia – dokonuje się w terminie 3 dni od dnia sporządzenia karty martwego urodzenia. Nie od daty poronienia czy urodzenia martwego, więc jeżeli Rodzice decydują się na zrobienie badań genetycznych, szpital wydaje kartę dopiero wtedy, kiedy będzie znana płeć. Jeżeli nie dokonano zgłoszenia w terminie 3 dni od dnia sporządzenia karty martwego urodzenia, kierownik urzędu stanu cywilnego sporządza z urzędu akt urodzenia na podstawie karty martwego urodzenia, z adnotacją o sporządzeniu aktu z urzędu, oraz informuje rodziców dziecka o jego sporządzeniu.
O zasiłku pogrzebowym.
- Prawo do zasiłku pogrzebowego (4000zł) wygasa w razie niezgłoszenia wniosku o jego przyznanie w okresie 12 miesięcy od dnia śmierci osoby, po której zasiłek przysługuje.
- Wniosek o zasiłek pogrzebowy składa się do ZUS (pocztą lub do najbliższego oddziału terenowego) na specjalnym druku: DRUKU ZUS Z-12 razem z następującymi załącznikami: odpisem skróconym aktu urodzenia dziecka, które urodziło się martwe albo odpisem zupełnym aktu urodzenia dziecka z adnotacją, że dziecko urodziło się martwe, oryginałami rachunków poniesionych kosztów pogrzebu; jeżeli oryginały zostały złożone w banku – kopie rachunków potwierdzonych przez bank za zgodność z oryginałem, skrócone odpisy aktów stanu cywilnego lub dowody osobiste.
- Zasiłek pogrzebowy wypłacany jest niezwłocznie, jednak nie później niż w ciągu 30 dni od dnia otrzymania wniosku.
O przysługujących Rodzicom urlopach:
-
- Urlop macierzyński. Jeśli dziecko otrzymało kartę martwego urodzenia a tym samym zostanie lub zostało zarejestrowane w USC, Mamie przysługuje urlop macierzyński. Reguluje to art. 1801 Kodeksu Pracy, który stanowi, iż w razie urodzenia martwego dziecka lub zgonu dziecka przed upływem 8 tygodni życia, ubezpieczona ma prawo do zasiłku macierzyńskiego przez okres 8 tygodni (56 dni) po porodzie, nie krócej niż przez okres 7 dni od dnia zgonu dziecka. W razie śmierci dziecka po upływie 8 tygodni życia, ubezpieczona zachowuje prawo do zasiłku macierzyńskiego przez okres 7 dni od dnia zgonu dziecka. W przypadku zgonu dziecka po upływie 8 tygodni życia, ubezpieczona, która urodziła więcej niż jedno dziecko przy jednym porodzie, zachowuje prawo do urlopu macierzyńskiego w wymiarze stosownym do liczby dzieci pozostałych przy życiu, jednak nie krócej niż przez okres 7 dni od dnia zgonu dziecka. Wysokość zasiłku wynosi 100% podstawy wymiaru. Pracodawcę należy poinformować o chęci skorzystania z urlopu np. poprzez złożenie wniosku o urlop macierzyński oraz załączyć kopię karty martwego urodzenia. Urlop macierzyński liczony jest od dnia wystąpienia zdarzenia (poronienia/urodzenia martwego).
- Urlop okolicznościowy z tytułu urodzenia dziecka w wymiarze dwóch dni, będzie przysługiwał obojgu Rodzicom dziecka (z zachowaniem prawa do wynagrodzenia) z zastrzeżeniem, że Mamie – pod warunkiem nie przebywania na urlopie macierzyńskim.
- Urlop okolicznościowy z tytułu zgonu i pogrzebu dziecka w wymiarze dwóch dni, będzie przysługiwał obojgu Rodzicom (z zachowaniem prawa do wynagrodzenia). Jeśli pogrzeb odbędzie się na urlopie macierzyńskim – Mamie urlop nie będzie przysługiwał.
- Ponadto, istnieje możliwość otrzymania zwolnienia lekarskiego w wymiarze do 14 dni z tytułu opieki nad Matką dziecka, jeśli zachodzi taka konieczność. Zwolnienie takie może trzymać ojciec dziecka oraz osoba bliska.
matka prawnik
Podstawa prawna:
- Ustawa z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (tekst jednolity Dz. U. z 2016 r. poz. 887).
- Ustawa z 26 czerwca 1974 roku Kodeks pracy (tekst jedn.: Dz.U. z 1998 r. Nr 21, poz. 94 ze zmianami).
- Rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie rodzajów, zakresu i wzorów dokumentacji medycznej oraz sposobu jej przetwarzania z 9 listopada 2015 r. (Dz.U. z 2015 r. poz. 2069).
- Prawo o aktach stanu cywilnego z 28 listopada 2014 r. (Dz.U. z 2014 r. poz. 1741) tj. z dnia 21 listopada 2016 r. (Dz.U. z 2016 r. poz. 2064).
- Rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie wzorów karty urodzenia i karty martwego urodzenia z 12 stycznia 2015 r. (Dz.U. z 2015 r. poz. 171).
- Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie wzorów dokumentów wydawanych z zakresu rejestracji stanu cywilnego z 29 stycznia 2015 r. (Dz.U. z 2015 r. poz. 194).
- Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z 15 maja 1996 r. w sprawie sposobu usprawiedliwiania nieobecności w pracy oraz udzielania pracownikom zwolnień od pracy (Dz.U. z 1996 Nr 60, poz. 281 ze zmianami.).
Dziękuję za ten wpis – dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o których nie mogłam nigdzie indziej przeczytać.
Dzień dobry
Czy mam prawo uzyskac od szpitala karte urodzenia martwego dziecka jeśli odmówiłam prawa do pochówku?
Potrzebuję uzyskac z Urzędu Stanu Cywilnego akt urodzenia z adnotacja o martwym dziecku do uzyskania urlopu macierzyńskiego.
Dzień dobry, Proszę o pomoc.
W listopadzie doznałam poronienia w 10 tygodniu ciąży. Wcześniej na wizycie biło serduszko i byl widoczny zarodek. Wywoływanie poronienia odbyło się w szpitalu najpierw poprzez tabletki później zabieg. Wszystkie tkanki plodu zostały w szpitalu. Chciałam wykonać badania DNA oraz ustalić płeć do tego wykorzysyujac przysługujący urlop macierzyński itd… dostałam dziś informacje od zakładu patomorfologicznej, iż w bloczkach parafinowych nie ma tkanek plodu a bloczki nie nadają się do diagnostyki. Proszę o pomoc, ponieważ wydaje mi się że szpital zaniedbał swoje obowiązki i niezabezpieczyl tkanek plodu przez co pozbawił mnie praw po poronieniu i utracie ciazy. Co mogę w takiej sytuacji zrobić? Bardzo proszę o pomoc. To jest moje 4 poronienie i bardzo mi zależało żeby zrobić badania genetyczne, a także skorzystać z praw.
cześć, jestem taka szczęśliwa, ponieważ mój chłopak, który zostawił mnie dla kogoś innego, wrócił do mnie z wielką pomocą tego potężnego rzucającego zaklęcia miłosne, jeśli chcesz jego pomocy, wyślij mu e-mail na adres greatmutaba@gmail.com
Witam
Mam pytanie, wczoraj byłam na usg ( 11 tydzień ) żeby poznać płeć dziecka i zrobić badanie PAPA i sprawdzić czy wszystko ok, okazało się że płód przestał się rozwijać około 8 tygodnia (poprzednie badania usg było 22.02.2023 wtedy biło serce i było wszystko w porządku to był 7 tydzień. Jakie mam prawa i z czego mogę skorzystać ? Zasiłek macierzyński , zasiłek pogrzebowy, badania DNA ? W piątek 31.03.2023 r. o 20 jestem umówiona w szpitalu żeby poronić (tabletki ) ewentualnie łyżeczkowanie. Proszę o informacje
Witam
Mam pytanie, wczoraj byłam na usg ( 11 tydzień ) żeby poznać płeć dziecka i zrobić badanie PAPA i sprawdzić czy wszystko ok, okazało się że płód przestał się rozwijać około 8 tygodnia (poprzednie badania usg było 22.02.2023 wtedy biło serce i było wszystko w porządku to był 7 tydzień. Jakie mam prawa i z czego mogę skorzystać ? Zasiłek macierzyński , zasiłek pogrzebowy, badania DNA ? W piątek 31.03.2023 r. o 20 jestem umówiona w szpitalu żeby poronić (tabletki ) ewentualnie łyżeczkowanie.
Witam, aktualnie jestem w szpitalu czekam na zabieg moje amlutkie 6tyg serduszko juz nie bije 😔zdecydowałam się z partnerem że będziemy chcieli zarejestrować maluszka i zrobimy badania genetyczne żeby określić płeć. Moje pytanie czy po rejestracji w usc muszę brać urlop macierzyński czy jeśli nie złoże w pracy takiego wniosku to mogę wrócić do pracy i z tego urlopu nie korzystać? Jak się to ma również do urlopu okolicznościowego na urodzenie i pogrzeb(zdecydowaliśmy że maluszek zostanie w szpitalu) mogę z niego korzystać czy nie?
Szanowna pani Agnieszko, zdania na ten temat są podzielone. Są prawnicy którzy twierdzą że taki urlop Macierzyński przysługuje z mocy prawa i nie jest konieczny wniosek o jego udzielenie. Ja raczej przychylam się do wersji gdzie bez złożenia pani wniosku Pracodawca na ten urlop pani wysłać nie może.
Dzień dobry Pani Kasiu.
W sobote 10.12.tego roku poronilam w domu . To moja 3 ciaza i od 14 tygodnia gdy bylam w szpitalu mialam swiadomosc ze jest ryzyko poronienia . Po 4dniach w szpitalu zostalam wypisana do domu i dostalam leki na podtrzymanie oraz zalecenia zeby sie nie przemeczac i jak najwiecej lezec i ogolnie uwazac. Mam dwie cudowne coreczki ktore sa w wieku 4 i 6 lat i ciezko bylo im wytlumaczyc ze mama nie moze wziasc jednej czy drugiej na raczki czy sie powyglupiac bo dzidzius w brzuszku musi odpoczywac i nie wolno mi. Uwazalam na siebie naprawde . W sobote nieszczesliwa sobote mialam umuwiona wizyte u swojej ginekolog na godzine 16. Okolo godziny 10 rano zauwazylam lekkie plamienie zadzwonilam do niej mowiac o tym i powiedziala zeby sie spakowac juz i w razie gdyby zaczelo sie wieksze plamienie i bole skurcze czy ciagniecie w dól w podbrzuszu i udac sie do szpitala . Mieszkam w malej miejscowosci i do szpitala mam 25 km. Nie mam prawa jazdy i taki pechowy dzien ze maz byl w pracy jeszcze na wyjezdzie i nie mial jak przyjechac . W domu od godz 13 zauwazylam pierwszy duzy skrzep krwi i zaczely sie lekkie bole brzucha . Powiadomilam o tym meza i zaczelam sie szykowac do szpitala okolo godziny 14;30 maz zadzwonil i powiedzial ze juz wraca i za 40 minut bedzie wiec od razu pojedziemy do szpitala. Po telefonie od niego poszlam do lazienki zmienic podklad i poczulam ogromne parcie w dól i bol . Zaslablam i usiadlam na ubikacji gdy powoli wstalam poczulam jak mi sie macica rozkurcza i to byla doslownie chwila jak poronilam . Bylam w szoku i na pol przytomna . Nie zapomne tego widoku do konca zycia , nie dalam rady sprawdzic osobiscie czy to bylo napewno aby dzieciatko czy tez moze tak wielki skrzep. Tesciowa ktora przyszla do mnie od razu poszla do lazienki i powiedziala ze nie to nie dziecko tylko tak duzy skrzep w wielkosci arbuza . maz wrocil i pojechalam do ginekoloszki ktora kazala mi jechac na szpital . I wiem to moj blad ale nie pojechalam tak sie przestraszylam tego ze to moja wina ze bede miala jakies problemy ze nie wzielam tego plodu ze soba do badan czy analizy ze zapomnialam o swoim zdrowiu i powiklaniach jakie moga wystapic . DZis tez sie boje ale juz 4 dzien po poronieniu krwawie ciagle praktycznie tak saamo i jestem juz slaba robi mi sie ciemno przed oczami i mam zawroty glowy. Czy jak zglosze sie do szpitala to czekaja mnie jakies procedury karne czy cos w tym stylu. Prosze o pomoc . Pozdrawiam Katarzyna.
Pani Katarzyno, pisałam do Pani wiadomość prywatną. Bardzo proszę, żeby Pani odezwała się. I do każdej osoby, która wątpi w strach kobiet wywołany orzeczeniem TK. Czujesz to teraz?
Witam ja poroniłam 10 razy tragedia dopiero teraz dotarłam do takich informacji co mi się należy nikt nigdy o niczym mnie nie informował nawet po ani jednym straconym Aniołku moim nie był u mnie psycholog to jest dramat!!
Pani Magdaleno, przykro mi. Jedynie cieszę się z faktu, że ten artykuł jest najchętniej czytanym na blogu i pozostaje mieć nadzieję, że co raz więcej kobiet o tym wiem. Wszystkiego dobrego!
Witam,
Proszę o udzielenie mi informacji.
Jestem osobą bezrobotną, zarejestrowaną w urzędzie pracy, czy po urodzeniu martwego dziecka będę mogła pobrać zasiłek pogrzebowy ?
Pani mecenas,
Przydatny artykuł jednak niestety rzeczywistosc jest przerażająca.
Piszę z sali szpitalnej czekając na wypis. 4 dni temu podczas wizyty kontrolnej dowiedziałam się bedac w 11 tyg ciaży bliźniaczej jednojajowej, że serduszka dzieci nie biją z komentarzem „dziwne oba na raz a wyglądają na zdrowe” … koszmar serce polamane na miliardy kawałków. Dostałam skierowanie do szpitala. Moja P. dr. Zapewniała mnie że wszystko pójdzie sprawnie i bezpiecznie dzwoniąc przy mnie do ordynatora ktory mial mnie przyjac. 2 najwieksze miasto w polsce.
Zostalam przyjeta i na samym wstępie zaznaczałam że bardzo ważne jest dla mnie odpowiednie zabezpieczenie materiału gdyż będziemy chcieli wykonać badania genetgczne tym bardziej że była to ciąża ivf a przed procedurą zostaliśmy namówieni do wykonania bardzo kosztownych badań genetycznych w angli aby miec pewność ze wszystko bedzie ok. Po przyjęciu wysłano do mnie panią psycholog która zapewniala z5e szpital wszystkie tego typu zabiegi wykonuje z najwiekszym poszanowaniem poszanowaniem godności płodów i poinformowała oczywiście że ma zaprzyjaźnione firmy pogrzebowe gdybyśmy się zdecydowali ale że oczywiscie mam czas bo będę na bierzaco informowana. W szpitalu dostalam 2 globulki od 15:00 skręcałam się z bólu pytałam, prosiłam, wszyscy mnie ignorowali w sali obok byly 2 ciężarne podłączone do ktg w mojej sali 3 panie i to dzieki im interwencji ktoś się mną zainteresował jak zaczęłam mdleć i tracic czucie w kończynach. Podłączono mnie do ktg i podano kroplówkę i jakis zatrzyk. Ulga byla jedynie chwilowa. Zaczęło się potworne krwawienie przez całą noc i podczas wizyty w toalecie gdzie ledwo sie moglam doczołgać czułam że to nie tylko krew. Poszłam do pielęgnarek zostalam po raz kolejny zognorowana. Pytałam o lekarza powiedziały że jest gdzieś na operacjach i że czekać. Próbowałam się dowiedzieć jak to ma wygladać i czy to co sie dzieje jest prawidłowe. Powiedzialy że to normalne krwawienie że to tylko skrzepy że czekać. Rano pojawil sie w końcu pan doktor na obchodzie który poinformował mnie że teraz usg i ” jak trzeba bedzie to beda czyścić” a podczas usg dowiedzialam sie że „po wszystkim ew. możemy doczyscić ale pani może już iść do domu bo wygląda że jest pani na dobrej drodze.” Z niedowierzaniem zapytalam wprost „czy chce mi Pani powiedzieć że moje dzieci pływają teraz w kanalizacji?” Odpowiedziała bez emocji „na to wygląda” chyba nie będę juz rozwijać i komentować. Na tym skończę mój wpis. Dodam tylko tyle że nawet jeśli bardzo chcemy i domagamy sie naszych praw to ma sie to wlasnie nijak w rzeczysitosci… pytanie czy to ma szanse sie zmenic?
Droga Pani Anno, dziękuję, że chciała Pani podzielić się swoją historią. W ten sposób właśnie możemy to zmienić. Nie informowanie pacjenta, wprowadzanie w błąd, brak należytej staranności w sprawowanej opiece, brak empatii to tylko kilka naruszeń praw pacjenta, które spotykam na co dzień Niestety Pani sytuacja jest typowa! ogromnie mi przykro, że to Panią spotkało. Proszę zastanowić się nad pozwaniem szpitala – w tym celu najpierw proszę zabezpieczyć całość dokumentacji medycznej tj. zwrócić się z prośbą do szpitala o wydanie kopii dokumentacji (pierwsza powinna być nieodpłatna).
pozdrowienia!
Bardzo przydatny artykuł o tematyce, o której dużo osób raczej nie wie.
Witam ,
Pani Kasiu a co w sytuacji kiedy szpital zle Zabezpieczył materiał po
Poronieniu ? Poroniłam w 18tc zgłaszałam słownie i pisemnie chęć wykonania badań genetycznych .szpital cały materiał umieścił w formalinie co przyczyniło się do degradacji DNA dziecka i nie mamy możliwości zrobienia żadnych badań . Nie zlecił tez sekcji płodu . Nie wiem co w tej sytuacji zrobić , bo zawalili na całej lini i nigdy nie poznam przyczyny dlaczego straciłam dziecko ..
Bardzo fajnie wszystko wyjaśnione, nawet nie zdawałam sobie sprawy. Moja koleżanka poroniła i chyba nie zdawała sobie sprawy ze swoich praw, zaraz do pracy wróciła :/
Witam, niestety trafiłam na Pani artykuł po fakcie, przedwczoraj poroniłam w 10 tyg. Szpital nie poinformował mnie o możliwości rejestracji dziecka w USC, o akcie urodzenia i o moich prawach, czyli o możliwości powrotu na maciezyński z urlopu wychowawczego. Zapytano mnie tylko o badania genetyczne i pochówek bez słowa wytłumaczenia. Byłam w takim szoku, że się nie zgodziłam. Co w takiej sytuacji jeszcze mogę zrobić?
Czy to oznacza, że przy poronieniu, ojcu dziecka przydlugują 2 dni okolicznosciowe z tytulu urodzenia dziecka oraz 2 dni z powodu smierci /pogrzebu dziecka? W sumie 4 dni?
Dzień dobry. Chciałabym zadać pytanie o prawo do zasiłku macierzyńskiego z tytułu urodzenia martwego dziecka (w wymiarze 8 tygodni) w przypadku gdy przebywam na urlopie wychowawczym? Poronienie nastąpiło w 8 tygodniu ciąży, czekamy na wyniki DNA, żeby zarejestrować dziecko w USC. Czy będąc na urlopie wychowawczym, który trwa w dniu poronienia, mam prawo ubiegać się o ten zasiłek macierzyński? Gdyby ciąża była żywa, żeby móc otrzymać zasiłek chorobowy w tyt. macierzyństwa muszę prosić dyrekcję o zgodę na przerwanie urlopu wychowawczego. Czy w tym przypadku nie jest podobnie?
Będę bardzo wdzięczna za informację, bo niestety nigdzie nie mogę tego potwierdzić.
Dzień dobry, nie wiem czy mogę pytanie zadań w takiej formie. Pytanie dotyczy procedur po poronieniu. Poroniłam, 'zabieg’ przede mną. Chcę zarejestrować dzieciątku w USC, to 9tydzień i jak doczytałam muszę zrobić DNA, aby uzyskać Kartę martwego urodzenia. Pytanie dotyczy czasu zlozenia podania o urlop macierzynski. Na wyniki DNA sie czeka a bez karty nie moge zlozyc wniosku o urlop macierzynski, tak wiec co w tym czasie? Z gory dziekuje
Lekarz najprawdopodobniej wypisze Pani zwolnienie lekarskie także nieobecność w pracy będzie usprawiedliwiona a kadrowej proszę powiedzieć, że czeka Pani na wyniki badania płci w celu przejścia na skrócony urlop macierzyński. Powodzenia !
Witam, niestety trafiłam na Pani artykuł po fakcie, przedwczoraj poroniłam w 10 tyg. Szpital nie poinformował mnie o możliwości rejestracji dziecka w USC, o akcie urodzenia i o moich prawach, czyli o możliwości powrotu na maciezyński z urlopu wychowawczego. Zapytano mnie tylko o badania genetyczne i pochówek bez słowa wytłumaczenia. Byłam w takim szoku, że się nie zgodziłam. Co w takiej sytuacji jeszcze mogę zrobić?
Dzień Dobry, dziękuję za ten artykuł. Chciałabym prosić o doprecyzowanie co dzieje się w sytuacji w jakiej ja się znalazłam, tj. stwierdzenia pustego pęcherzyka ciążowego – dokładna diagnoza „Pęcherzyk ciążowy 4cm, echo zarodka niewidoczne”. Nie nastąpiło poronienie samoistne, lekarz po w/w badaniu zalecił odczekanie tygodnia i zgłoszenie się na indukcję poronienia/łyżeczkowanie do szpitala (mam zgłosić się 3.01). Czy w takim przypadku przysługują te same prawa wraz z prawem do urlopu macierzyńskiego?
Pani Karolino lekarz musi stwierdzić ciążę aby można było mowić o uprawnieniach. W sytuacji pustego jaja nie rozwija się ciąża. Wszystkiego dobrego !
Bardzo dziękuję za odpowiedź, pozdrawiam serdecznie.
Gdybym tylko wcześniej przeczytała ten artykuł…. Straciłam 9 ciąż, moja psychika to sieczka i trociny w tym temacie. Dosłownie odbyła się jedna wizyta psychologa i to by było na tyle jeśli chodzi o wsparcie.. O każdą ciążę walczyłam jak lwica, faszerując się tonami leków i robiąc sobie zastrzyki (oczywiście wszystko pod kontrolą lekarza z kliniki niepłodności!). Ale kiedy dochodziło do magicznego momentu obumierania płodu zawsze kończyło się tak samo.. Proszę odstawić leki, czekać na krwawienie, a jak się nie pojawi w ciągu 7 dni, proszę przyjść po skierowanie do szpitala na łyżeczkowanie.. NIKT mi nie powiedział, że mogę zrobić badana genet. i pochować fasolkę.. dla lekarzy wczesna ciąża, to nie ciąża (jak i chyba dla większości naszego społeczeństwa!). Myślę, ze bardzo by mi to pomogło, jakbym mogła pochować te dzieci, jakoś umiejscowić to sobie w życiu i przejść po swojemu żałobę.. O ironio, ostatnie poronienie nastąpiło po kolacji wigilijnej 2016 roku..
Współczuję każdej kobiecie która musi to przejść i po rozmowach z wieloma „babciami”, one nigdy o tych dzieciach nie zapomniały, nawet jak minęło 40 lat od takiego zdarzenia…
Szkoda, że nie znalazłam Twojego artykułu rok temu!! Bałam się, że po zarejestrowaniu w USC będę musiała obligatoryjnie pogrzebać dziecko.
Ściskam ❤️
Trzy ciążę..
dwa poronienia… oba w domu… w szpitalu wyrazili zgodę, zresztą, ja nie wyraziłem na pozostanie w nim. Zwolnienia ile chciałam, leki jakie potrzebowałam. Nadzieja ona nam pozostała i dała siłę na kolejną próbę, na kolejne dzieciątko. I jest!!!
A co jeśli była ciąża bliźniacza i jedno z dzieci nie dało rady? W 10 tygodniu ciąży lekarz powiedział, że jedno z dzieci jest martwe. Na pomiarach był to ok. 7 tydzień ciąży. Lekarz powiedział, że płód się wchłonie, nie było żadnego usuwania.
Bardzo współczuję kobietom, które w szpitalu zostały potraktowane w okropny sposób. Opisane przez was sytuacje są straszne i nie powinny się zdarzać. 3 dni temu wróciłam ze szpitala gdzie miałam wykonywany zabieg łyżeczkowania. To był mój drugi zabieg w tym roku, drugie poronienie. Pobyt na oddziale ginekologiczno-położniczym w tym samym, powiatowym szpitalu co pół roku wcześniej. Zostałam przyjęta przez położną na ginekologicznej izbie przyjęć, następnie ginekolog zaprosił mnie do pokoju badań. Podobnie jak ostatnio zaczął od rozmowy. Od wyjaśniania całej sytuacji, odpowiedzi na moje pytania, poinformował o możliwości skorzystania z pomocy psychologa. Odmówiłam więc poinformował mnie o tym ,że gdybym zmieniła zdanie to cały czas taka możliwość istnieje. Zostałam zbadana przez kilku lekarzy ,którzy potwierdzili diagnozę. Po podaniu leków zaprowadzono mnie na salę gdzie nie było kobiet w ciąży. Była jedynie Pani do zabiegu ginekologicznego. Co jakiś czas do sali wchodziły położne, pytały jak się czuję, otrzymałam broszurę informacyjną o możliwości uzyskania pomocy po poronieniu. Podpisalam oświadczenie o pochówku. Przed zabiegiem zostałam poinformowana przez lekarza na czym on polega i jak przebiegnie. Lekarze stale nadzorowali mój stan gdy zaczęłam krwawić. Po zabiegu otrzymałam zalecenia i informację o tym jakie objawy mogę obserwować po zabiegu jeszcze przez kilka dni. Za tydzień mam kontrolną wizytę u mojego ginekologa. Cały personel naprawdę pomógł mi przejść przez tą trudną sytuację. Nie mam nic do zarzucenia szpitalowi, lekarzom, położnym. Każda kobieta po poronieniu powinna zostać potraktowana z szacunkiem a personel powinien okazać zrozumienie i zapewnić wsparcie. Ja to wszystko otrzymałam i wierzę ,że sytuacja w Polsce się w końcu zmieni i wszędzie kobiety będą mogły otrzymać taką pomoc.
Witam, czy dobrze rozumiem przepis, ktory reguluje zasady otrzymania przez kobietę prawa do urlopu macierzyńskiego, tj.gdy kobieta poroni do 8 tygodnia ciąży to ma prawo do skróconego urlopu macierzyńskiego w wymiarze 8 tyg, natomiast gdy poroni pozniej niz 8tydzien to juz tylko do 7 dni??
Pozdrawiam
Karola
Pani Karolino, tu chodzi o 8 tygodni od porodu a nie wieku ciąży.
Witam. Mam pytanie odnośnie L4 w celu opieki nad Matką. Pięć dni temu straciłam Synka w wyniku poronienia. Urodził się martwy, w 18stym tygodniu ciąży. Załatwiamy z Partnerem pogrzebowe formalności, a właściwie On załatwia, bo ja ze względu na psychiczny i fizyczny stan zdrowia nie jestem w stanie tego ogarnąć. Dostał z tego tytułu w pracy tydzień urlop okolicznościowego na załatwienie formalności i sam pogrzeb. Ze szpitala wyszłam następnego dnia, nie byłam w stanie zostać tam ani jednego dnia dłużej. Jestem umówiona na wizytę u psychiatry, jako, że w przeszłości zmagałam się z ciężką depresją. Teraz też jestem na silnych lekach uspokajających. Czy przysługuje mu to zwolnienie, jeśli lekarz uzna, że jest taka potrzeba? Dodam, że nie jesteśmy małżeństwem. Z góry dziękuję za odpowiedź.
Witam,
W moim przypadku sytuacja jest troszeczkę zagmatwana. 26.08 poroniłam będąc w 3 m-cu ciąży. Byłam już wtedy na zwolnieniu, które trwa jeszcze do 04.09.
Przedstawiając wniosek o urlop musiałabym wpisać, że będzie on trwał od 26.08. Jednak będzie się to pokrywało z moim zwolnieniem lekarskim. Jak mam w tym przypadku postąpić?
Pani Magdaleno zwolnienie lekarskie automatycznie przerwie swój bieg w takim przypadku.
Mamy z mężem 2 wspaniałych dzieci, marzyliśmy o trzecim i udało się. Niestety 26.03.2018 moja Córeczka urodziła się martwa (40tc+2). Położna rano na KTG nie wyczuła tętna, karetka, szpital, usg i informacja…że serduszko już nie bije. Nie wiadomo co się stało, bo ciąża przebiegała idealnie. Wieczorem Malutka jeszcze była aktywna jak zawsze, a rano nie czułam ruchów. Podano mi oksytocynę i po 6 godzinach płaczu i nieopisanego bólu psychicznego urodziłam naturalnie śliczną, martwą Córeczkę (59cm, 3860g). Mąż był cały czas ze mną, położne bardzo pomagały, potem płakały razem z nami, pomogły ochrzcić i zrobiły odcisk małej stópki na pamiątkę. Dostałam Córeczkę od razu do przytulenia i mogła tak u mnie leżeć jeszcze pół godziny, położne zostawiły nas samych i dały czas dla siebie. Lekarze informowali o wszystkim, współczuli, przyszła pani psycholog. Wszystko przebiegało zgodnie z „procedurami”.
Mogliśmy też ubrać naszą Córeczkę do pochówku.
Minęło już 8 tygodni…jeszcze nie było dnia, żebym nie płakała.
Z całego serca współczuję wszystkim mamom, które straciły swoje dzieci.
Rodziłam w Poznaniu na Lutyckiej.
Mojej historii ciag dalszy:
Poroniłam w domu. Kolejny raz. Ale tym razem byłam przygotowana, dzięki miedzy innymi tej stronie . Pojechałam do szpitala. Powiedziałam, że będę robić badania DNA. Lekarz zaproponował lyzeczkowanie “żeby szpital nie robił problemów”. Jakże prorocze były jego słowa… Na drugi dzień rano stawiłam się w szpitalu. Poddałam sie zabiegowi, mimo, ze moj organizm tym razem łagodnie zareagował. Przed zabiegiem powiedzialam po raz kolejny, że mam materiał poronny i że po zabiegu będę go wysyłać w celu określenia plci. Dostarczyłam jeszcze jeden pojemnik, sól fizjologiczna i ginekolog robiąca zabieg zgodziła się “podzielić” ze mną materiałem pobranym w trakcie zabiegu.
Wczoraj przyszły wyniki. Dziś partner zadzwonił do szpitala mowiac, że jutro przyjdziemy po kartę martwego urodzenia. I się zaczęło… Że jakim prawem, że kto wydał próbki, że firma pogrzebowa powinna je odebrać… Tłumaczył, że wszystko odbyło się w domu, że mamy prawo – grochem o ścianę. Będę musiała zatrudnić prawnika chyba, na razie idziemy do notariusza po dokument pełnomocnictwa, nie mam siły na walkę ze szpitalem.
Zadno z praw mi przysługujących nie zostało zachowane (począwszy od
ginekologa a skończywszy na szpitalu) sama musiałam się dowiadywac i drążyć.
Tydzień temu zaczęłam plamić będąc w 6tyg ciąży. 2 lata wcześniej poroniłam w 9tygodniu… Mój ginekolog przepisał duphaston i kazał odpoczywac. Wczoraj zaczęłam krwawić, pojechaliśmy do szpitala. Łaskawie przyjęto mnie na oddzial, lekarz zrobił USG z którego wynikało, że ciąża się nie rozwija. Zaczęłam pytać co dalej. Lekarz zbywał mnie mówiąc że za 2 dni zrobi kolejne usg. Zostałam tam na noc. Rano przyszedł drugi, oburzony że ginekolog w tak wczesnej ciąży przepisał mi tabletki. „Gdyby trafiła pani do nas nie otrzymałaby pani żadnych leków. Nie ratuje się takich wczesnych ciaz” – tak w skrócie. Ponieważ jest majówka to nie chciałam siedzieć w szpitalu kolejny dzień aby przepłakać w samotności te trudne chwile – zdecydowałam że wrócę do domu. Pytałam wcześniej czy zrobią mi zabieg, cokolwiek… Pan dr powiedział, że nie. Że organizm sam się oczyści…
Co mam teraz robić? W jaki sposób przygotować się na nieuniknione?
Chcielibyśmy zarejestrować nasze dziecko, nie jestem w stanie pracować.. mam chodzić do toalety z kubkiem? Gdy to już się stanie to jechać do szpitala?
Dać im kubek i prosić o badania genetyczne? To takie upokarzajace…
Czy muszę wykorzystać 8tyg urlopu, czy np tylko 2?
Przy 1 poronieniu usłyszałam „o, resztki przyszły”. Teraz nie chce do tego dopuścić. Skoro w naszym kraju chroni się dziecko od poczęcia do śmierci to dlaczego mówi się tak źle o dziecku utraconym?
Pani Mario, proszę o kontakt na priv, będę Pani w stanie precyzyjniej pomóc niż w komentarzu.
Owszem jest tak jak mówia tu inne panie ja poroniłam dwa dni temu podawali jakieś papiery a ja nawet się nie skupiłam bo to bardzo boli utrata dziecka. Jak trafiłam na sale owszem były ze mna dwie panie ktore niebyły w ciazy ale za to obok za sciana były sale z paniami na patologi one se spacerowały po tym samym korytarzu i patrxyły w sale ja niemogłam tego zniesc jak zabrali mnie na zabieg to pytali czy juz zdecydował kto chowa z oburzeniem i krzykiem na mnie dlaczego tego jeszcze nie zrobiłam. A człowiek w takim szoku jest ze jedzie na zabieg ze zaraz dziecka niebedzie a dlanich tylko papierki sie licza po zabiegu takie odzywki jak by nic sie nie stało i najlepiej szybko do domu a jak tylko lekarz mowi do domu o tej godz to one nawet niepoczekaja tylko juz łozko sprzataja i kaza sie ubrac i czekac gdzie indziej na rodzine ktora po nas przyjedzie ja do tej pory niemoge sobie poradzic ze strata cały czas sie obwiniam
Przeczytałam wszystkie komentarze i najbardziej przerażający jest fakt, że pacjenta o niczym się nie informuje. W poniedziałek robiłam pierwsze usg (6tyg. i 4 dni), na którym zobaczyliśmy zarodek o odpowiednich rozmiarach, jednak bez widocznej akcji serduszka. Na chwilę przed badaniem pojawiło się pierwsze plamienie, niestety wieczorem zaczęłam krwawić i bolał mnie brzuch. Mąż zawiózł mnie do szpitala gdzie po 4 godzinach czekania, w trakcie badania na fotelu ginekologicznym – jak to powiedział lekarz „coś wypadło”, potem usg na którym już nie było widać ciąży. I zrobiłam szpitalowi straszny problem, bo nie byłam pacjentką szpitala, tylko izby przyjęć, a jak to powiedział lekarz „mój materiał znajduje się w szpitalu i to pierwszy taki przypadek, a nie ma miejsca w klinice”. Zostałam wypuszczona do domu, a rano zaczęły się telefony że nagle znalazło się dla mnie miejsce albo że mam się zjawić tylko na chwilę celem uzupełnienia formalności, że nie położą mnie ale muszę stać się pacjentem szpitala. Nie rozumiałam o co chodzi, nikt nie wytłumaczył mi jakie mam prawa, co ma stać się z moim dzieckiem. I co robi się w takich sytuacjach. To moja pierwsza, upragnioną ciąża więc skąd miałam to wiedzieć. Lekarz puszczając mnie do domu powiedział że musi sprawdzić jak to zrobić żeby było dobrze. Teraz już rozumiem, musiało im się zgadzać w dokumentach, NFZ i inne formalności. Mimo, że nie wymagałam zabiegu nagle znalazło się miejsce – łóżko na sali porodowej!!! Gdzie przeleżałam cały dzień! A zadając pytania po co ja tu jestem, usłyszałam od lekarza, że on zaraz kończy i chce wracać do żony i chorego dziecka! To jest empatia.
Pani Agnieszko, jeśli mogę Pani jakoś pomóc – proszę o kontakt na priv – zakładka kontakt.
Niestety cały ten koszmar spotkał i mnie 🙁 A w zasadzie dopiero spotka, ponieważ ciąża obumarła (11 tydzień) i w przyszłym tygodniu idę do szpitala 🙁 Mam pytanie, czy chcąc skorzystać ze skróconego urlopu macierzyńskiego (nie dam rady wrócić do pracy od razu czy po tygodniowym L4 szpitalnym 🙁 musimy decydować się na pochówek maleństwa? Wiem, że tego też nie dam rady przejść i już do końca życia bym płakała chodząc na jego grób 🙁 Czy te dwie „sprawy” są zależne od siebie czy nie mają związku?
Pani Kasiu, żeby skorzystać z urlopu musi Pani dokonać rejestracji w usc, natomiast decyzja o pochówku należy do Pani. To dwie niezależne od siebie sprawy. Wysyłam dużo sił !
Poroniłam w 17 tygodniu ciąży. W ciągu pobytu w szpitalu nikt nie był w stanie odpowiedzieć mi na wszystkie moje pytania dotyczące formalności… Informację jaką uzyskałam było to, że do 21 tc. uznają to za poronienie a po tym terminie jako martwe urodzenie, jednak że jest możliwość uznania jako martwe urodzenie przed tym terminem jeśli zarejestrujemy dziecko w USC – miało to zależeć od nas. Postanowiliśmy „wybrać” poronienie i nie rejestrować dziecka. Przy wypisie ze szpitala lekarz o nic mnie nie pytał tylko przekazał dokumenty:
karta informacyjna z leczenia szpitalnego
zaświadczenie do zasiłku macierzyńskiego.
Wcześniej poinformowano mnie, że jeśli nie rejestruję dziecka w USC, żaden zasiłek mi nie przysługuje – więc powiedziałam lekarzowi że chyba ten drugi dokument do niczego mi się nie przyda – on potwierdził, że jeśli nie rejestruję dziecka to nie ma zasiłku/urlopu. Spytałam czy w takim razie wypisze mi zwolnienie lekarskie chociaż do końca tygodnia – powiedział, że to zrobi i wypisał mi L4 na następne 4 dni.
Jednakże – po około 3 tygodniach otrzymałam pocztą pismo z USC, że dziecko zostało zarejestrowane z urzędu i nadano mu imię… Wszystko to bez mojej wiedzy – nikt w szpitalu nie poinformował mnie o sporządzeniu Karty martwego urodzenia, tym samym nie pozostawiając mi wyboru rejestracji dziecka przeze mnie osobiście – czyli m.in. wyboru imienia i podania danych ojca dziecka (nie jesteśmy małżeństwem).
Okazało się, że 21 tydzień ciąży nie jest jedynym kryterium by rozróżnić poronienie i martwe urodzenie – jest to też PŁEĆ. W 12 tygodniu ciąży miałam wykonywaną biopsję kosmówki i był określany kariotyp – w wynikach badania genetycznego była określona płeć. A jak sie dowiedziałam (już po fakcie, z internetu a nie ze szpitala) – jeśli jest znana płeć dziecka – nie ma możliwośći uznania poronienia – jest to martwe urodzenie i zarejestrowanie dziecka w USC jest wtedy obligatoryjne.
Niekompetencja i ignorancja lekarza wypisującego mnie ze szpitala spowodowała, że straciłam możliwość nadania dziecku imienia i podania danych ojca przy rejestracji która okazała się konieczna, straciłam również prawo do urlopu macierzyńskiego który jest przyznawany gdy dziecko jest rejestrowane, gdyż można go wykorzystać od dnia po porodzie.
[…] o sytuacji prawnej kobiety po poronieniu i martwym urodzeniu możesz przeczytać we wpisie Matki Prawnik, która była dla mnie ogromnym wsparciem w tym trudnym czasie, za co jestem jej ogromnie […]
ściskam Cię kochana!
Dobry wieczór,
Czy decydując się na rejestrację dziecka martwo urodzonego w USC muszę nadać mu imię?
Pani Magdo, tak.
Dręczy mnie jedno pytanie, czy mogę w jakiś sposób złożyć skargę na personel pracujący w przychodni? Straciłam synka w 26tc, byłam w przychodni prosiłam położną o sprawdzenie jak miewa się moje dziecko, serce nie biło wezwała lekarkę a ta dała mi skierowanie żebym jechała sama do szpitala ( jechałam w nerwach, mogłam się zabić , spowodować wypadek). Moje pytanie teraz ,, czemu nie wezwali do mnie karetki? pozwolili mi odjechać;(
Pani Sylwio, bardzo mi przykro, że spotkała Panią taka sytuacja. Karetkę należy wezwać w stanie zagrożenia utraty zdrowia i życia pacjenta. Pacjent – jeśli jest na tyle zdolny – może sam wezwać pogotowie. Decyzja czy wyżej wymienione przesłanki wystąpiły należy do dyspozytora pogotowia. Mam wrażenie, że w Pani sytuacji zabrakło wrażliwości ze strony personelu; czy zaproponowali że zadzwonią po bliską Pani osobę?
Nie nie zaproponowano mi tego.., byłam roztrzęsiona słysząc że serce mojego Maluszka nie bije..
Pani Sylwio, musiałybyśmy porozmawiać czy są podstawy do złożenia skargi jeśli chodzi o naruszenia prawa. Natomiast zawsze może Pani napisać pismo, które wskaże personelowi i osobom przełożonym, że wskazane jest inne zachowanie. Jakby co służę pomocą na priv
Wczoraj wyszlam ze szpitala po poronieniu.w szpitalu znalazlam sie w niedziele rano z lekkim plamieniem,zrobiono usg i stwierdzono ze serduszko nie bije(11tydz)o 3 w nocy z niedzieli na poniedzialek poszlam do toalety i wylecialo ze mnie cos,nie wiem czy bylo to moje dziecko czy skrzep.zaczelam grzebac w toalecie bo nie wsobrazalam sobie ze spuszcze wode i juz po wszystkim.poszlam do poloznej i powiedzialam co sie stalo i czy ma to tak wygladac ze w toalecie mam przejsc to poronienie.powiedziala ze tak.do obchodu porannego nikt do mnie nie przyszedl zapytac jak sie czuje.na obchodzie poinformowalam co sie stalo i ze krwzwie.kazali czekac na kolejne usg.w miedzy czasie przyszla moja siostra ktora poprosilam o wode i pare niezbednych rzeczy.wyproszono ja i powiedziano ze moge wyjsc z nia na korytarz bo jest zakaz odwiedzin.o czym nikt nas nie poinformowal.wiec wyszlysmy.na korytarzu stracilam przytomnosc i dopiero wtedy sie mna zajeli.byla 12 40 kiedy zabrali mnie na zabieg ale byl tak duzy ubytek krwi ze doszlo do hipowolemii.abstrachujac od tego ze prawie stracilam zycie to byly polozne ktore wchodzily do pokoju juz po i pytaly czy sluchamy serduszka.aalbo byly przyjmowane pacjentki ktore nie byly informowane o mojej sytuacji i z usmiechem pytaly ktory to tydzien.prawa kobiet po poronieniu…zadne.pomimo tego ze przeszlam to bez bolu fizycznego to psychiczny jest nie do zniesienia.i pierwszy raz sie zastanawiam czy nie pozwac szpitala.bo mysl o tym ze moje dziecko plywa w kanalizacji nie daje mi spokoju.podczas gdy panie polozne i personel spia spokojnie
Pani Dagmaro, każdą tak trudną historię, przeżywam tak jakby dotyczyła mojej siostry. Jest mi ogromnie przykro, że takie traktowanie Panią spotkało. Oczywiście pozostaję do dyspozycji. Z uwagi na to, że komentarze czytają inne mamy napiszę jak to powinno wyglądać – poza rzeczami ujętymi w artykule. W przypadku poronienia samoistnego jak i takiego kiedy dostajemy tabletkę w szpitalu – personel powinien poinformować co może się stać i czego kobieta możę się spodziewać. Często zdarza się, że dostajemy do ręki kubeczek, a dopiero po wszystkim kobieta dowiaduje się po co go dostała, domyślając się co miała z nim zrobić. Bez wyraznej informacji ciężko domyślić się. To niejednokrotnie powoduje bardzo dużą traumę – bo trzeba sobie samej poradzić z faktem, iż do straty doszło w toalecie i nic już nie da się zrobić. Takie postępowanie osób odpowiedzialnych za opiekę jest rażącym zaniedbaniem obowiązków jak i po prostu łamaniem przepisów prawa. Ściskam ogromnie!
Dziekuje za odpowiedz.nie jestem osoba msciwa ani zawzieta ale mysle o kobietach ktore beda przez to przechodzily.ja mam poltorarocznego synka w domu wiec szybciej dojde do siebie.ale co z kobietami ktorych to bedzie pierwsza ciaza i pierwsze poronienie.co z kobietami slabszymi psychicznie.moze warto jednak pomimo bolu zebrac sily i skladac skargi zeby ta sytuacja w koncu sie zmienila.zeby ludzie ktorzy tam pracuja zaczeli wykonywac swoje obowiazki zgodnie z procedurami i z odrobina empatii.
Jeśli uda się Pani znalezć tyle siły w sobie po tym wszystkim – na pewno to co Pani napisała odniesie efekt!
Jak moge siebz pania skontaktować na prv
Pani Asiu, zakładka kontakt – cokolwiek Pani wybierze – odpiszę.
Dzień dobry. Czy wykorzystanie całych 56 dni jest obligatoryjne czy też będę mogła skrócić ten czas i powrócić do pracy jeśli będę się czuł a na siłach ?
Pani Katarzyno, ustawodawca nie przewidział takie sytuacji. Literatura w tym zakresie również nie wskazuje konkretnie. Moim zdaniem tego okresu nie powinno skracać się ze względu na to, iż jest to tzw. okres połogowy i jego bezwględnym zadaniem jest ochrona zdrowia mamy po porodzie. pozdrowienia!
Zdarzają się czasem sytuacje, w których kobieta donosiła „książkową” , w rozumieniu zdrową, ciążę, a na skutek powikłań przy porodzie dziecko rodzi się martwe. Czy szpital ma obowiązek wykonać sekcję zwłok ?
Z mojej wiedzy w tym temacie wynika, że co do zasady na sekcję zwłok musi wyrazić zgodę przedstawiciel ustawowy osoby zmarłej. Prawo polskie przewiduje kilka sytuacji w których wykonanie sekcji zwłok jest obowiązkowe i trzeba ją przeprowadzić nawet bez zgody przedstawiciela ustawowego – będzie to np. sytuacja w której zachodzi podejrzenie, że śmierć nastąpiła w wyniku przestępstwa. Także wydaje się, że wszystko zależy od danego przypadku i konkretnej sytuacji.
Witam,
bardzo dziękuję za artykuł. Podczas rutynowego usg, kilka godzin temu powzięliśmy z żoną informację od lekarza, że jego zdaniem ustała akcja serca naszej pociechy. Rano jedziemy do szpitala, więc zarywam noc, żeby się przygotować.
Jest to 10tc, więc domniemywam, że płci dziecka nie uda się ustalić naocznie. I moje pytanie brzmi: czy faktycznie konieczne jest wykonanie badań DNA na koszt rodziców?
Moje wątpliwości wzbudził poniższy, wygooglowany fragment (całość na stronie https://opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/echo-2011-42-nienarodzone.html). Artykuł sprzed niemal 7 lat, więc może coś się zmieniło od tamtego czasu? Wnioskuję tak, gdyż napisała Pani, że KMU szpital sporządza w sytuacji gdy rodzice chcą zabrać ciało dziecka. Nie wiem czy uda się Pani odpowiedzieć wczesnym rankiem, ale tak czy inaczej jestem ciekawy Pani opinii.
Pozdrawiam,
Krzysztof
PS. I obiecany fragment, o którego treść pytam.
(…) Otóż nie ma żadnego obowiązku wykonywania przez rodziców dziecka płatnego badania genetycznego określającego płeć dziecka, ponieważ nie istnieje żadna podstawa prawna, która pozwalałaby szpitalowi żądać tego od rodziców. Skoro szpital ma obowiązek zgłosić martwe urodzenie (i to, wg ustawy prawo o aktach stanu cywilnego, każde martwe urodzenie, bo ustawa nie określa wyjątków, w których można tego nie robić), a zgłoszenie polega na przesłaniu do usc pisemnego zgłoszenia urodzenia, którego wypełnienie polega m.in. na wpisaniu płci dziecka (tu znowu odpowiednie rozporządzenie ministerstwa zdrowia zawierające instrukcję wypełnienia pisemnego zgłoszenia nie definiuje takich wyjątków, kiedy płci szpital mógłby nie wpisywać – więc musi zawsze), to obowiązkiem szpitala jest pozyskać wiedzę o płci dziecka. Szpital może więc wpisać płeć prawdopodobną, lub jeśli uważa, że musi koniecznie zrobić badanie genetyczne, to niech sobie robi – ale na pewno nie na koszt rodziców.
(…) proponuję informować – zgodnie z obowiązującym stanem prawnym – że szpital nie ma podstawy prawnej do żądania od rodziców dziecka opłacenia badania genetycznego, natomiast płeć, jakąś, wpisać do dokumentu musi – bo to jest szpitala ustawowy obowiązek, i tego rodzice powinni od szpitala żądać zawsze – przy każdym poronieniu. Żądać, a nie prosić. Zgłoszenie martwo urodzonego dziecka do rejestracji to nie fanaberia rodziców (wówczas faktycznie można by było mówić o tym, że należy szpital grzecznie poprosić o wystawienie pisemnego zgłoszenia), a ustawowy obowiązek szpitala.
Szanowny Pani Krzysztofie, nie sposób nie zgodzić się z tym co napisali ale teraz tak – to jaką płeć mają wpisać i na jakiej podstawie? Ja jestem zwolenniczką dialogu a nie jednostronnego żądania tym bardziej jeśli coś jest niedoprecyzowane przepisami tak jak w tym przypadku. Niestety obie strony są niejako zakładnikami tego – i rodzice i lekarze. Bardzo często zdarza się – powiedziałabym, że co raz częściej – wraz ze wzrostem empatii i zrozumienia dla sytuacji rodziców w szpitalach, że lekarz wprost rodziców pyta: jaką płeć wpisać. I rodzice pytają wprost o to lekarzy czy jest to możliwe bo właśnie poniekąd uzasadnione. Ustalenie płci jest ważne (oprócz wiedzy jaką daje rodzicom, która dla niektórych jest bezcenna) z punktu widzenia wydania KMU – nie wiąże się to z koniecznością pochowania dziecka (można podpisać dokument, iż zostawia się to szpitalowi) – to w tym dokumencie jako pierwszym w całym procesie rejestracji jest rubryka płeć i tak samo w rubrykach dokumentów wypełnianych w USC. Także ustalenie płci/podanie płaci jest konieczne, żeby uzyskać jakikolwiek dokument z USC – a co za tym idzie np. urlop macierzyński. Dobra wiadomość jest taka, że ustawodawca już jakiś czas temu zgodził się z poglądem, iż żądanie od rodziców ustalenia płci powoduje niedopuszczalną nierówność wobec prawa i leży w Sejmie gotowy projekt ustawy zmiany tych ustaw, które narzucają właśnie rubryka: PŁEĆ. Podaje link: http://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/agent.xsp?symbol=PETYCJA&NrPetycji=BKSP-145-108/16
Jeśli coś niezbyt jasno napisałam czy będą Państwo potrzebować pomocy prawnej – proszę skontaktować się ze mną (zakładka kontakt). Pomagam nieodpłatnie w takich sytuacjach.
[…] Na blogu Matka Prawnik można znaleźć wiele cennych informacji na temat naszych praw po stracie dziecka. Śmierć dziecka po narodzinach Sytuacja prawna kobiety po poronieniu oraz martwym urodzeniu […]
[…] Sytuacja prawna kobiety po stracie dziecka […]
Niestety ja również urodziłam martwego synka w 26 tygodniu ciąży… jak czytam te komentarze to jest mi bardzo przykro. W mojej sytuacji jednak było inaczej co może daje nadzieję że kiedyś coś się zmieni. Po przyjęciu do szpitala, mąż mógł być ze mną na sali, na której tego dnia byłam sama. Cały personel szpitala był bardzo delikatny i widziałam ze naprawę mi współczują. Położne i doktor ordynator który miał tego dnia i nocy dyżur zaglądali do mnie. Poinformowali mnie o możliwości pochówku i wszystkich procedurach. W nocy urodziłam mojego Aniołka. Kolejnego dnia na sali nie byłam już sama – położyli do mnie dwie kobiety – jedna starsza, druga na łyżeczkowanie. Ale nie były to kobiety w ciąży. Ordynator zaglądał do mnie i dużo ze mną rozmawiał. Miałam tez spotkanie z psychologiem. Położne pocieszały. Przy wypisie ze szpitala lekarz powiedział mi o macierzyńskim a mężowi wypisali l4. Od nikogo nie usłyszałam złego słowa. Wręcz przeciwnie dużo tłumaczyli, powtarzali jak o coś dopytywałam. Mimo ze spotkała nas ogromna tragedia to czułam się w całej tej sytuacji zaopiekowana.
A to wszystko działo się w szpitalu wojewódzkim w Gdańsku. Być może kiedyś jeszcze tam wrócę, mam tylko nadzieje zakończenie będzie inne.
Dziękuję za ten artykul a wszystkim mamom, które straciły swoje dzieci serdecznie współczuję. Ja również jestem w podobnej sytuacji. O tym, że serduszko mojego Aniołka przestało bić dowiedzialam sie w pon 21.08. We wtorek 22.08 stawilam się w szpitalu. Prawie pusty oddział a na wejściu od pielęgniarki usłyszałam „gdzie ja panią położe”. Pozniej było tylko ” lepiej”. Nikt mnie o niczym nie informował. Przeprowadzono ze mną wywiad, który brzmiał jak jakiś quiz, pytanie- odpowiedz, szybko bo szkoda czasu. Przy pytaniu o pochówek poprosiłam o wyjaśnienie czym się różni własny od szpitalnego, usłyszałam litanie ile to jest zachodu z własnym, badania, koszty, czas itd że szpital może się wszystkim zajęć. Skolowana, zaplakana, złamana podpisałam że wyrażam zgodę na pochówek szpitalny. Kontrolne usg potwierdzające diagnozę mojej obumarlej ciąży miałam wykonywane w gabinecie mieszczącym się na trakcie porodowym. Kolejny cios w serce. Szybki zabieg, sio do domu. Nikt nic nie mówił o przysługujących mi prawach. Nie śpię po nocach więc zaczęłam czytac. Dzisiaj mamy 27.08. Postanowiłam, że chcę zmiany decyzji, jutro jade do szpitala, chcę dochodzić swoich praw. Mam nadzieję, ze mi się uda. Musi.
Z całego serca współczuję. Odzyskanie jest możliwe nawet w przypadku podpisania zgody i czasem nawet po wielu miesiącach. Konieczne jest złożenie odpowiedniego pisma do dyrekcji placówki – kluczowe powołanie się na tzw. działanie pod wpływem błędu: na podstawie art. 88 Kodeksu Cywilnego w związku z art. 82 oraz 84 Kodeksu Cywilnego, uchylam się od skutków prawnych mojego oświadczenia woli a tym samym wycofuję je jako złożone pod wpływem błędu i podjęte w stanie wyłączającym możliwość powzięcie decyzji i złożenie oświadczenia woli. Jeśli Pani czy jakakolwiek inna kobieta, która to czyta, jest w takiej sytuacji proszę do mnie pisać: matkaprawnik@gmail.com
Kobietom w takich sytuacjach pomagam nieodpłatnie.
Pani Kasiu,
Jestem właśnie po poronieniu, 10 tydzień…
Czytam ten artykuł i stwierdzam, że wszystkie procedury postępowania po poronieniu zostały wobec mnie złamane. Przykre, ale czuję się strasznie bezsilna w tym momencie.
Mam tylko jedno pytanie – czy jeżeli na wypisie ze szpitala mam napisane, że to było poronienie, a nie urodzenie martwego dziecka, to mogę jeszcze liczyć na zarejestrowanie dziecka w USC? Myślałam o ustaleniu płci z badań genetycznych. Ale czy zapis o poronieniu na wypisie ze szpitala nie wyklucza już rejestracji w USC?
Świetny artykuł. To co przeczytałam tutaj odnośnie tego co powinni w szpitalu, nie doświadczylam nic. Leżąc po stracie dziecka, słyszałam Panie , które rodzą, jak rodzi się malutkie dziecko. Gdy płakałam kazali się uspokoić, bo jestem młoda i tak się zdarza.
Zero empatii , zrozumienia nawet z strony pielęgniarek i położnych.
to jest nagminne i nigdy nie powinna się wydarzyć. przykro mi, że to Panią spotkało.
Jestem kilka dni po zabiegu w szpitalu łódzkim, który cieszy się dobrymi opiniami jako jeden z najlepszych w mieście. Niestety nie mogę również dobrej opinii wyrazić. Moje dziecko zmarło w 12 tygodniu ciąży, nie zostałam poinformowana o niczym, o żadnych przysługujących mi prawach, wszystkiego dowiedziałam się z internetu. Zostałam potraktowana jako kolejny przypadek z poronieniem, a moje dziecko zostało potraktowane jako odpad biologiczny :-/ Podano mi tabletki i cierpiałam wśród 3 innych pacjentek w pokoju, w tym jedna była w ciąży. Wsparcie psychologa? Nikt mi o tym nie powiedział. Jedynie co, to przy wypisie otrzymałam zwolnienie na 2 tygodnie. Żadnej informacji na temat postępowania po poronieniu też nie otrzymałam, sama znalazłam taki temat w internecie. XXI wiek… :-/
Pani Leokadio, Pani doświadczenia nie są odosobnione niestety. Jest mi przykro, że tak Panią potraktowano i jeśli mogę jakkolwiek pomóc proszę dać mi znać.
Jak to jest z terminacja ciazy? Dziecko ma wade letalna, w moim wojewodztwie nie chca podjac sie terminacji, potrzebuje odmowe pisemna przyjecia do szpitala aby zrobic to w innym miejscu. Czy jest dostepny jakis wzor takiej odmowy, z ktora moglabym isc do ordynatora czy kierownika oddzialu? Jestem w 17 tyg ciazy, zdecydowanie za dlugo.
W sejmie jest petycja z propozycją zmiany prawa tak, aby nie trzeba było robić badań genetycznych.
Komisja ds. Petycji postanowiła wnieść projekt ustawy.
Projektu jeszcze nie widać, ale kiedyś chyba go wniosą.
Zobaczymy, czy sejm to przyjmie.
Skąd ta informacja ?
Ze strony sejmu.
http://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/agent.xsp?symbol=PETYCJA&NrPetycji=BKSP-145-108/16
Wielkie dzięki za podesłanie !
Witam o tym wszystkim dowiedziałam się z Internetu ze należy mi się urlop macierzyński itp. Ja urodziłam w 22 tygodniu ciąży córeczkę która żyła 2 dni,ordynator który zajmował się mną olał mnie jednym słowem,nie poinformował mnie o takich sprawach że cokolwiek mi się należy. Ech i to przez niego Mój Mały Aniołek zmarł :'( jak to się mówi karma wraca,nie życzę nawet najwiekszemu wrogowi tego!!
Te standardy to mit. W szpitalu mają swoje prawa i standardy takie ze kobieta której dziecko walczy o życie to zło konieczne. W lutym 2017 przewieziono mnie do specjalistycznego szpitala na założenie szewku bo skracala mi się szyjka.Miał to być rutynowy zabieg. Lekarze zwlekali kilka dni z ta decyzja i w dniu kiedy w koncu mialam miec zabieg rozpoczal sie porod w koncowce 25 tyg. Ordynator powiedzial ze nic juz sie nie da zrobic szase na urodzenie zywego dziecka sa zadne i musze urodzic silami natury. Traktowano mnie strasznie . Po porodzie położone mnie na oddział ginekologiczny. Co dziennie przerzucano mnie do innej sali. To ze strarszymi kobietami do zabiegu,to z matkami które urodziły i miały dziecko przy sobie , to z dziewczynami które poronily. Po 4 dniach od porodu na obchodzie usłyszałam od lekarza ,, co Pani tu jeszcze robi,, Na co odpowiedziałam ze mój synek walczy o życie i chce być przy min . Zero empatii i współczucia od lekarzy . Niestety mój synek po 6 dniach przegrał walkę o życie. Zero zainteresowania , zero opieki psychologa ze strony szpitala. Wypisałam się na własne życzenie 🙁
Jeżeli by się Pani chciała odezwać i porozmawiać proszę dac znać,podobna sytuacja mi się przytrafila
A co z kobietami, które poroniły, a są ubezpieczone w KRUS-ie? W tym tekście mowa tylko o matkach ubezpieczonych w ZUS
ja zostałam poinformowana w szpitalach o punktach 4,5,6,7…dwa razy poroniłam i były to dwie różne placówki….. więc nie skomentuję tego bardziej bo szkoda słów
Ja czytam to i nie wierzę, z opieki szpitalnej miałam tylko pkt7 i to nie w 100%…słyszałam płacz niemowlaków, ciężarne były dookoła…lekarze… dla nich byłam nikim…czekali aż skończę swój pobyt u nich…zero wsparcia…na moja prośbę…nie na ich propozycję wezwali psychologa…a na koniec usłyszałam, że pani doktor ma dosyć moich błądzących oczu…i odpowie mi na 900 pytań…jak byłam jeszcze świadoma to od razu powiedziałam,że chcę pochować Jasia…to usłyszałam, że może być problem…( czyt. po co?)
a to już był 17 tydzień…dziecko mi wypadło między nogi…jechałam tak z nim na wózku… przez korytarz pełen pacjentek…i gdzie ten szacunek…
Po przeczytaniu wszystkich komentarzy chciałabym zabrać głos w dyskusji. 2 maja tego roku urodziłam martwą córkę. To był 32 tc. Do szpitala zglosilam się rano w niedzielę ponieważ nie czułam ruchów dziecka. Lekarka która przyjmowała mnie do szpitala potwierdziła, że nie ma akcji serca i kolejnym krokiem będzie wywołanie porodu. USG było wykonane bardzo dokładnie co pozwoliło na stwierdzenie że dziecko leży poprzecznie i poród siłami natury nie będzie możliwy. Poproszono mnie abym kolejny dzień była na czczo. Zostałam umieszczona na oddziale ginekologii krótkotrwałej, na sali byłam sama bez kontaktu z innymi ciezarnymi. Cały czas mąż był że mną, nawet mógł zostawać po godzinach odwiedzin. Wszystkie położne, pielęgniarki lekarze bardzo empatyczni, delikatni, rzeczowi. Wszystko przebiegło chyba najlepiej jak mogło w tej dramatycznej sytuacji. Jedyny zgrzyt to pojawienie się na dyżurze mojego lekarza prowadzącego który jako jedyny mimo położenia poprzecznego nalegal na poród siłami natury. Mimo wszystko ordynator podjął decyzję o porodzie przez cesarskie cięcie. Przed samym zabiegiem miałam konsultacje z psychologiem. Jeżeli chodzi o wytłumaczenie sytuacji prawnej zrobili to zarówno lekarze jak i psycholog (pochówek, USC, urlop macierzyński). Naprawdę prawie książkowo-kodeksowo wszystko przebiegło. Szpital w którym byłam to Wojewódzki Szpital w Bielsku-Białej. Pozdrawiam i całuję wszystkie mamy aniołów ??
dziękuję, że podzieliłaś się tym.
Nie byłam informowana o niczym. Pytając się o co kolwiek lekarza mowil tylko będzie dobrze. Gdy utraciłam mojego Aniołka lekarz nie zanotował takiego faktu w karcie. Nastepnego dnia na obchodzie lekarz się zdziwił gdy dowiedział się tego od mnie. Dostałam dokumenty do podpisania nie będąc w stanie słuchać co mówi pielegniarka. Nie byłam w stanie sama stać a co dopiero iść na zabieg. Moje nogi były jaktywne z waty. Można powiedzieć że ciągnęła mnie na zabieg. Nie otrzymałam informacji gdzie znaleźć wsparcie…. lekarz nawet nie podpowiedzial mężowi aby udać się do rodzinnego po jakieś tabletki na uspokojenie. Uratowało mnie tylko to że sama go wysłałam do lekarza po receptę. Tabletki usniezyly mój ból przez pierwsze parę dni.
Brak jakiej kolwiek empatii i współczucia ze strony personelu
Bóg zabrał, Bóg da. Pierwsza ciąża. Pierwsze dziecko. W pewnym sensie planowane. Zdążyłam obejrzeć program w TVN, chwile wcześniej zafascynowana stroną matki prawnik. Tego samego tygodnia w czwartek wyrok – serduszko nie bije(8tc). Od tamtej pory tylko statystyki. Moje dziecko było tylko procentem, zarodkiem bez bicia serduszka. Tego dnia internet starał się mnie wesprzeć w tym, że to nie jest prawda. Kolejnego dnia zgłosiłam się do szpitala w którym dysponują lepszym sprzętem niż w poradni, udając bóle w podbrzuszu i prosząc o usg by sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Niestety wizyta pozbawiła mnie wszelkich nadziei. Lekarz skierował mnie na przerwanie ciąży, by się nie męczyć. Cokolwiek to znaczyło. Od poniedziałku kolejnego tygodnia próbowano lekami wywołać poronienie. Wtedy też w pewnym sensie gdy przekazano mi informacje o wchłonięciu zarodka- czułam się lepiej. Moje dziecko nie zostanie na podpasce czy spłukane w toalecie. Powstało w moim ciele i w nim zostanie na zawsze. Zostało pozbyć się tylko jaja. W przeciągu trzech dni podawano mi leki i unikano rozmów ze mną. Gdy tylko próbowałam zagaić rozmowę z którymkolwiek z lekarzy zaczynało się pierd*lenie o statystykach, albo spierd*lali przede mną jak szczury. Nie wiedziałam nic. Nie wiedziałam jak, po co, dlaczego… Cieszyłam się, że dzień po mnie trafiła ze mną na sale kobieta z tym samym przypadkiem. Przez 11 lat starała się o 2 dziecko i chodziła prywatnie do ordynatora oddziału. Wszystkiego dowiadywałam się od niej. Gdyby nie ona, chyba wyskoczyłabym z okna. Dostawałam kota przez bezsilność. Ona zapłaciła za informacje, ja nie. Dla niej lekarze mieli czas, dla mnie nie. Dla niej była wiedza i intymność. A ja? Ordynator wepchnął mi tabletkę, po czym w mig zdjął rękawiczki, wyrzucił, otworzył drzwi na szerokość i wyszedł gdy ja 27letnia kobieta siedziałam na fotelu ginekologicznym z pipką na wierzchu wiz a wiz korytarza. Gdyby nie pielęgniarka, która jak lew rzuciła się w stronę drzwi, chyba umarłabym ze wstydu. Szczęście w nieszczęściu, ze nikogo nie było na korytarzu. Moje jajo płodowe trzymało się tak mocno, że leki na nic się zdały. Codzienne USG z rana było tylko formalnością. Zero krwawienia. Jedno z nich, także przeprowadzone przez tego samego lekarza-ordynatora wyglądało jak wepchnięcie kija… zapiszczałam z bólu… i szybkie wyjęcie. W czwartek po usg czyli w 4 dzień, kolejny lekarz nie miał dla mnie czasu, uciekł z gabinetu, zostawiając mnie na kozetce, gdy dostał informacje przez drzwi o cesarce. Usłyszałam tylko w biegu, że więcej leków nie dostanę i zostałam szybko spławiona. Wróciłam do gabinetu po godzinie i po raz kolejny próbowałam się czegokolwiek dowiedzieć. „Co Pani tu robi? Proszę wracać na salę, później porozmawiamy”. Moja bezsilność mówiła mi o tym by zrobić z siebie pośmiewisko na środku korytarza, zacząć zachowywać się jak schizofreniczka, rzucać się, może w końcu ktoś ze mną porozmawia… Gdy próbowałam obmyślić mój super plan, zostałam wezwana do gabinetu. Już wtedy nie przebierałam w słowach. Leciały kur*y i c*uje. Nie interesował mnie „Pan” doktor. Na Pana trzeba sobie zapracować. Ja szacunek okazywałam przez cały czas, a czy ktoś okazał go mnie? Szanowny doktor zaczął od swych statystyk, a skończył na braku możliwości podania kolejnych dawek cycotecu i tego, że nie widzi przeciwwskazań do wypisania mnie do domu, ponieważ leki czasami działają z opóźnieniem i jego zdaniem w ciągu weekendu majowego poronię, a gdyby tak się nie stało, co raczej jest mało prawdopodobne, kazał mi się stawić do swojego lekarza. Trochę mi ulżyło. Dalej karmiłam się niewiedzą, ale miał być dom nie szpital. Lepsza akcja. Wychodząc ze szpitala jak więzień po 12 latach odsiadki, zaczepił mnie jeden z lekarzy (?) „A Pani gdzie?”. Wtedy było mi to na rękę, niżeli czekanie na najgorsze w szpitalnej sali już bez wspomagaczy. Ów lekarz zasugerował „podlewanie jajeczka” gdy tylko zobaczył moją miłość obok mnie. Miało to pomóc w pozbyciu się jaja. Cały weekend podlewaliśmy. Nic nie dało. W czwartek ukazałam się jak zjawa memu lekarzowi i poprosiłam o wizytę. Jąkał się jak dziecko. Co innego miał mi poradzić jak tylko wystawić mi skierowanie na łyżeczkowanie? Mało tego, pytał dlaczego nie miałam zrobionego zabiegu w dniu wypisu, bo przecież tak się robi? Niespodzianka! Kolejna… Zbadał mnie jak się należy, fotel i usg. Po tym jak się ubrałam, zabił mnie znów i znowu… Fajnie, fajnie bo jajo się obkurcza, zapada, a ten przecinek to zarodek. Krew mnie zalała! W wypisie było puste jajo płodowe. A może ja mam ochotę ten wypis powiesić sobie w salonie oprawiony w ramkę, bo mam chorą głowę i chce pamiętać o moim dziecku? Co to kogo obchodzi? Ma być wzmianka o moim dziecku, bo ono było! To, że im się nie chciało szukać zarodka to nie moja wina. Nie oczekuje empatii, ale szczerości i prawdy! Zaraz po wizycie udałam się do ordynatora oddziału, który w biegu próbował uspokoić moje łzy i rozgoryczenie. Wypis bez łyżeczkowania nazwał przeoczeniem, trochę przepraszał i obiecał wykonać w piątek łyżeczkowanie. Puste jajo płodowe – powiedział, że chodzi o to, że zarodek nie żyje. Haaa… później znalazłam kod który sugeruje wzmiankę o istnieniu zarodka i jego obumarciu. Kłamał skurczysyn. W piątek zgłosiłam się do szpitala na czczo i od 8 do 10:30 czekałam na zabieg snując różne wersje w przypadku, gdybym ja poszła do piachu. W miedzy czasie poinformowałam o chęci zrobienia badań histopatologicznych pielęgniarki. Te natomiast odesłały mnie do ordynatora. Doktor po raz kolejny zaczął zrzędzić o swoich statystykach. Po tej stałej gadce, powiedział, że oni nie wykonują tego typu badań i po co mi to? To i tak niczego nie wyjaśni. Powiedziałam, że chce wykonać badania DNA. Chce zobaczyć, czy moje dziecko było obarczone moją chorobą. „Czy Pani wie ile to kosztuje?!” „Tak, wiem. 830zł” „Haha, z moich informacji wynika, że dużo więcej” ” A z moich sprawdzonych, nie.” . Dalej rozmowa toczyła się tylko po to by się toczyć. Nic nie wniosła do tematu. Badania wg niego robi się po 3 poronieniu. Koniec. Pozbawiona nadziei poddałam się zabiegowi. Złota pielęgniarka widząc mój żal i zwątpienie podczas prowadzenia mnie na blok operacyjny z przygotowaną tacą osprzętu, wręczyła kupeczek z formaliną innej pielęgniarce na bloku operacyjnym. Sam zabieg nie był zły. Nie pamiętam nic. Pielęgniarki i anestezjolog, którzy stworzyli całą atmosferę przed samym zabiegiem byli moimi aniołami. Łyżeczkowanie wykonała Pani doktor. Po wszystkim próbowałam wyciągnąć od pielęgniarki czy to badanie histopatologiczne będzie wykonane, ale zdecydowanie dawała mi do zrozumienia, że mam się zamknąć. Później, na sali usłyszałam tylko, że skoro zabiegu nie wykonywał mi ordynator to może się uda… Dziś odebrałam wypis i jestem usatysfakcjonowana zdaniem na samym końcu wypisu „Wynik badania histopatologicznego do odebrania za 3tyg”. Tego samego dnia zostałam wypuszczona do domu. Poinformowała mnie o tym pielęgniarka! Nikt ze mną nie rozmawiał. Wyciągnęli co mieli i spier*alaj. W poniedziałek wypis. Gdyby nie moja dociekliwość dzień wcześniej u mojego lekarza, nie wiedziałabym, że mam się stawić na wizytę po 3 tygodniach. Jutro zrobię porządek z tym pustym jajem płodowym w pierwszym wypisie. Z poradni wyciągnę ksero z przed dzień łyżeczkowania, z którego jasno wynika, że moje dziecko nadal widnieje na zdjęciu. Jak nie, to jest jeszcze rzecznik praw pacjenta. Nie mam z głową, nie chce wywieszać wypisu ze szpitala w salonie, ale ta kartka będzie dla mnie tak jak dla niektórych matek grób na cmentarzu. Nadzieja zawsze umiera ostatnia. A wy kobiety pamiętajcie, że jesteście najsilniejsze na tym świecie! Nikt was nie zastąpi! Jest też taka jedna pewna prawa, Bóg nie daje nam więcej niż potrafimy udźwignąć. Najgorszemu wrogowi nie życzę tego co ja przeżyłam w ostatnim czasie. Nie słuchajcie tych bzdur, że lepiej dla was, bo dziecko mogłoby być chore, lepiej szybciej się o tym dowiedzieć… Matka kocha mimo wszystko.Nie liczy się 3,5.22 tc. Dziecko może żyć 3 miesiące po urodzeniu, a to jest ta sama strata. To nasze dziecko! Niestety tylko te kobiety, które tego doświadczyły wiedzą o czym piszę. Wiecie czemu mam w sobie żalu i rozgoryczenia? Bo ćwiek programu to moja teściowa, która po otrzymaniu informacji, że nie będzie babcią, stwierdziła, że jej syn się bardziej przejmuje niż ja, a po mnie spłynęło jak po kaczce… bo nie płakałam przy niej.
No nic… tylko faktycznie jeb*ąć się na środek tym razem ulicy i pokazać innym jak cierpisz.
Puenta- no kur*a!
[*] 5.05.2017 – ostatni dzień 9tc
Witam….
Nie wiem czy mi.któraś pomoże ale…miałam umowę przedłużoną do dnia porodu…urodziłam w 17 tyg 4.05-martwego Jasia, wychodząc ze szpitala wzięłam zwolnienie lekarskie…po uzgodnieniu z zusem,że wolę zwolnienie, które mogę sobie przedłużyć niż tylko 2miesiące urlopu macierzyńskiego…w pracy chaos…nikt nie wiedział co w tej sytuacji…ale niby się zgodzili a tu dostaję świadectwo pracy i w nim urlop macierzyński od 5.05-05.05.2017….czyli zostaję w tej chwili bez niczego…masakra…napisałam im oświadczenie że nie wyrażam zgody na urlop.macierzyński…czy to coś pomoże…
Małgosiu pracodawca musi udzielić Ci skróconego urlopu macierzynskiego nie krótszego niż 7 dni. Napisz do mnie maila.
Aż sie łza w oku kręci czytając o tych tragediach.
Swietnie, ze istnieje ten blog, przynajmniej panie mogą sie dowiedzieć o swoich prawach.
O blogu dowiedziałam sie z rozmowy z panią Łodygowską w DDTVN.
Ja straciłam trójkę dzieci, teraz mam dwoje wpanialych dzieci, ale nie ma tygodnia żebym nie myślała o trójce maluszków które straciłam. Podczas moich kilku pobytów w szpitalu nie byłam traktowana z empatia i zrozumieniem.
Mogę tylko wyrazić moje współczucie dla pan, które doświadczają utratę dziecka i nieludzkie traktowanie przez personel medyczny.
Zawodowo, jestem pielęgniarka na oddziale położniczym, z certyfikatem RTS (Resolve Through Sharing). Nasza grupa pomaga rodzicom i rodzinom, które straciły dzieci w rożnym wieku prenatalnym i okresie poporodowym.
Często, rodzice, zarówno mama jak i tata, potrzebują rozmowy i zrozumienia.
Dlatego dziwi mnie brak opieki psychologicznej, która jest niezbędna do prawidłowego , zdrowego przeżycia okresu żałoby.
Pozdrawiam wszystkie panie i życzę powrotu do zdrowia, zarówno fizycznego jak i psychicznego.
Dziękuję, że podzieliłaś się tym! Napisz proszę więcej o grupie w ktorej działasz
Ja w szpitalu leżałam po poronieniu 6 dni. Żaden psycholog mnie nie odwiedził, pielęgniarki przegoniły mojego męża w dniu przyjęcia zanim jeszcze dotarłam na oddział. Badania wykonywano w pomieszczeniu przechodnim, gdzie przewijało się mnóstwo osób (z personelu). Na sali leżałam z dziewczyną w ciąży. Powiedziano mi, że jednorazowe poronienie nie jest przyczynkiem do żadnej diagnostyki i że w zasadzie nie ma tego złego, tetaz cytuję: okrucieństwo matki natury w jej wspaniałomyślności. Mam wrażenie, że przez cały pobyt w szpitalu byłam pacjentką drugiego sortu. Po wyjściu 7 dni zwolnienia i do pracy wracać. Taka jest rzeczywistość. Kobieta po stracie dziecka na oddziale ginekologicznym to jest „ta gorsza”. Teraz jestem w drugiej ciąży, od razu zarejestrowałam się do najlepszego lekarza w okolicy i teraz modlę się , by tym razem było wszystko w porządku bo kolejne niepowodzenie by mnie dobiło.
Trzymam kciuki bardzo bardzo mocno
Obecnie jestem w 3 ciąży. Dwie poprzednie obumarły tuż po 8 tygodniu. W pierwszym przypadku dowiedziałam się szybko, natomiast w drugim prawie miesiąc później. Nie doszło u mnie do samoistnego poronienia, dlatego wymagałam wizyty w szpitalu. I tutaj chciałabym nawiązać do Pani artykułu. Mnie poinformowano o wszystkim, jakie mam prawa, jakie mam opcje odnośnie badań ustalających płeć, do pochówku, urlopu, zwolnienia, wizyty psychologa itd. Z godnością i szacunkiem zostałam poinformowana o przebiegu mojej wizyty w szpitalu oraz wszelkich zabiegach medycznych jakie trzeba wykonać. Sama mogłam podjąć decyzję, co i jak ma przebiegać. Partner mógł być ze mną, kiedy tylko tego potrzebowałam, nawet w nocy. W trzeciej ciąży okazało się,że moja przychodnia zmienia lekarza i teraz prowadzi mnie lekarz, który akurat pracuje w owym szpitalu. Lepiej nie mogliśmy trafić 🙂 Pan dr woli zapobiegać, dlatego co chwila robi mi badania, kontroluje moje leki, usg itd.
Pozdrawiam serdecznie wszystkie kobitki.
Aśka z Łodzi.
Asia dziękuję, że znalazłaś czas i chęci by to napisać i podzielić się doświadczeniem. Po ogromie tych wszystkich strasznych historii czuję ulgę, że miejsc gdzie wszystko działa jak trzeba jest co raz więcej.
Ja poroniłam 5 dni temu w 15 tygodniu… ? na opieke w szpitalu nie moge narzekać,chociaż byłam na szarym końcu oddziału doskonale słyszałam płacz noworodków ???? ja osobiście nie dałabym rady nadać Imie i rejestracji w urzedzie.. I chociaż mam 5 letniego synka,na dzień dzisiejszy żyć mi sie nie chce ?
Bożenko myślałaś o rozmowie z psychologiem?
Tak jestem już nawet zapisana na wizyte… Ale niewiem czy ma to sens…. Chyba sama musze jakos to przetrawic. Mineło równe 7 dni i cieżko jest…
Trzymaj się kochana! Będę myślec o Tobie
Ja tez nie rejestrowalam.. 17 tydz… . wlasnie minelo pol roku od tego dnia … w moim przypadku terapia nic nie dala.. zrezygnowalam miesiac temu i sama to ogarniam.. niestety nie wazne gdzie by nas polozyli… ten piekny krzyk maluszków slychac na calym oddziale… a stojac w kolejce do toalety inne Panie Brzuszki pytaja „jak sie udal porod, Pani juz wychodzi do domu?” Najgorszy czas w zyciu!! Trzymam kciuki za Twoja Psychike! Jest ciezko, ale dasz rade!
U mnie 6tc od początku ciąży niski przyrost beta hcg trafiłam do szpitala o 5 rano z krwawieniem bez skierowania do niedużego szpitala. Przyjęto mnie bez problemu najpierw izba przyjęć badanie przez panią ginekolog i decyzja o pozostawieniu mnie w szpitalu. Nie miałam jeszcze karty ciąży ale byłam u ginekologa ktory na usg stwierdził wczesną ciążę i wypisał skierowanie na badania, więc nie do końca według lekarzy byłam w ciąży, dopiero badania szpitalne ktore potwierdziły że pęcherzyk ciążowy jest więc dopiero po kilku dobrych godzinach leki podtrzymujące i życie nadzieją że będzie dobrze, bo krwawienie w dalszym ciągu. Kolejne badanie miało być za 2 dni dla porównania wyników beta, ale nie dotrwałam. Myślę że lekarze następnego dnia wiedzieli jak to się skończy bo pytali tylko czy krwawienie ustało a później położone „zapominały”o lekach i sama chodziłam po nie na dyżurkę a ostatnie jakie dostałam to były chyba tylko witaminy bo ilość mi się nie zgadzała. W każdym razie chodzi o to że nikt mnie o niczym nie informował. W dniu badań wstałam rano do łazienki i coś ze mnie poleciało poszłam do położnej że chyba poroniłam ona za tel do lekarki i usg na którym wyszło że pęcherzyk się zapadł i trzeba zrobić zabieg. Nie powiem ale powiedziała to rzeczowo i żebym chwilę posiedziała w gabinecie i się uspokoiła oraz czy chcę coś na uspokojenie,powiedziała co mnie czeka tak że na obchodzie lekarz przy paniach na sali mógł powiedzieć tylko że Pani już wszystko wie. Zabieg tego samego dnia bo byłam na czczo, wzięto mnie jako pierwszą bo byłam na ginekologii z innymi paniami z polipami itp. Na szczęście bo obok na sali dziewczyny w ciążach zagrożonych na podtrzymaniu. Przy wypisie pani doktor informowała o wszystkim ale tylko pod kątem medycznym gdy spytałam o kartę martwego dziecka to zdziwiła się że wiem o co chodzi ale powiedziała że u mnie to nawet dziecka nie było bo to puste jajo było więc nic mi nie przysługuje i ona nic nie może zrobić . W każdym razie dostałam od pani doktor zwolnienie na 2 tygodnie z informacją że przysługuje mi dłuższe zwolnienie o które mogę ubiegać się u lekarza prowadzącego. Przykre że w takich jak moj przypadek tak to się kończy, alemogło być gorzej gdyż u mnie lekarze nie mieli problemów ze zwolnieniem lekarskim bo urlop macierzyński mi nie przysługiwał bo to tylko puste jajo ale dla mnie to było już dziecko.
Dziękuję Justyna, że podzieliłaś się tym
Czytam negatywne komentarze o tych szpitalach, co nie zapewniły Wam kobietom opieki po stracie dziecka i nie udzieliły zadnej informacji o Waszych prawach, dlatego poczulam sie zobowiazana napisac i moim przypadku. Poronilam dwukrotnie. Za pierwszym i za drugim razem zostalam przyjeta przez wyrozumialych lekarzy. I chociaz kazde poronienie bylo inne-jedno w domu, teraz w szpitalu- za kazdym razem zostala mi udzielona fachowa pomoc, zaproponowano rozmowę z psychologiem a lekarz i położna poinformowali mnie o wszelkich prawach. Przeniesiona zostałam na oddzial ginekologiczny z polizniczego a przelozona pielegniarek pomogla zalatwic papiery do USC.
Mam madzieje, ze choc troche odzyklyscie wiare w polska służbę zdrowia. Pozdrawiam
Dziękuję, że podzieliłaś się tym
położnych.
Pytanie z perspektywy studentki medycyny. Jak mogę wystawić dokument niezgodny z prawdą? Bo przecież poronienie to nie to samo co urodzenie martwe. Zależy to od tygodnia ciąży. Czyli wystawienie takiej karty urodzenia martwego we wcześniejszym czasie dla USC jest świadczeniem nieprawdy z medycznego punktu widzenia – i zapewne lekarz może za to później odpowiadać. Druga sprawa, którą chciałabym poruszyć, to trudność techniczna w wydaniu „ciała” dziecka do badań czy pochówku na wczesnym etapie ciąży. Zarodek jest MALUTKI. Często trudno w ogóle odnaleźć go w wyskrobinach po łyżeczkowaniu. To nie wynika ze złej woli lekarzy, naprawdę. W teorii wszystko jest pięknie, w praktyce niestety nie zawsze.
Aniu dziękuję, że napisałaś. Naprawdę pytania, które zadałaś są bardzo ważne. Już tłumaczę. Termin poronienie a tym samym okreslenie granicy 22 tygodnia ciąży to termin z ustawy o dokumentacji medycznej i został określony tylko dla tych celów. I niczego więcej. Jesli można określić płeć dziecka/płodu to znaczy, że można tym samym je zarejestrować. Gdyby iść Twoim tokiem rozumowania to należałoby odmawiać rejestracji rownież w przypadków straty na etapie 21 tygodnia i 6 dni.
Jeśli chodzi o termin „ciało” piszę tak bo jest nacechowane bardziej pozytywnie niż płód i dla czytających artykuł osób łatwiejszy mam nadzieję w przełknięciu tematu wiec oczywiscie powinno być wszędzie pisane dziecko: „dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności” art. 2 ust. 1 Ustawy o Rzeczniku Praw Dziecka z 6 stycznia 2000 r. (Dz.U. Nr 6, poz. 69) tj. z dnia 23 listopada 2015 r. (Dz.U. z 2015 r. poz. 2086). Mój blog powstał dla nieprawników i staram pisać się w sposób najbardziej przejrzysty i zrozumiały jak to jest możliwe. Dla lekarza, który jako profesjonalista podchodzi do sprawy – wyskrobiny będą tylko wyskrobinami ale dla wielu rodziców będą zawsze dzieckiem, niespełnioną nadzieją i osobistą tragedią, czasem jak relikwie. Odmawianie wydania adnotacji nie ma uzasadnienia prawnego. Jeśli chronimy prawnie życie poczęte co gwarantuje nam akt najwyższego rzędu, to nie ma możliwości, żeby lekarz poświadczał nieprawdę pisząc martwe urodzenie – bo poronienie to martwe urodzenie z punktu widzenia rejestracji dziecka/płodu w urzędzie stanu cywilnego.
Lekarz powinien oddzielić to co jest medyczne od tego co prawne i co zwyczajnie ludzkie. Ale to już absolutnie moje prywatne zdanie i jako prawnik nie chce go nikomu narzucać a na pewno nie lekarzom. Ponadto zgodnie z obowiązującym rozporządzeniem w sprawie standardów w przypadków niepowodzeń położniczych – gwarancja ta wpisana jest rownież w przypadku poronienia. Reasumując – wydanie adnotacji martwe urodzenia przed 22 tygodniem ciąży nie będzie poświadczeniem nieprawdy gdyż prawo polskie chroni życie poczęte i prawo każdego rodzica do pochowania dziecka co gwarantują same Standardy.
U mnie (wrzesień 2016- 16 tc) prawie wszystkie standardy były spełnione: oddzielna sala, informacje o możliwości pochowania, o rejestracji w USC, o zwolnieniu lub urlopie macierzyńskim. Wsparcie i empatia ze strony personelu, dostęp informacji. Wydaje mi się, że nikt nie wspominał o możliwości konsultacji z psychologiem, może dlatego, że sama nim jestem. A może jakoś umknęła mi ta wiadomość. Cały czas ktoś mógł ze mną być, nikt nie miał do mnie pretensji, że właściwie drzwi się nie zamykały i cały czas ktoś przychodził i wychodził.
Ale nie od początku było tak różowo, na izbie przyjęć od lekarki usłyszałam, że nie musi mnie przyjmować bo nic się nie dzieje bo nie krwawię, że nie będzie marnowała miejsca na takie jak ja. że mam źle wystawione skierowanie (jakby to była moja wina) i że „to siedzi w środku”… I że przez wymogi ministerstwa musi mi zapewnić oddzielną sale i niby skąd ona ma ją wziąć… Cały czas zwracała się do mnie w 3 osobie. Przyjęła mnie po ingerencji osób trzecich i lekarza który prowadził moją ciążę.
Później musieliśmy z mężem „walczyć” z administracją cmentarza o pochówek oraz z moimi kadrami o przysługujący mi urlop macierzyński. W takie trudnej sytuacji ni tylko szpital może utrudnić życie.
Mimo wszytko uważam, że miałam dużo szczęścia i bardzo dobrą opiekę, takiej jak na oddziale życzę każdej kobiecie w tej trudnej sytuacji. Jest nadzieja, że wszytko się powoli zmieni. Tekst bardzo potrzebny i dziękuje że go napisałaś.
To ja dziękuję, że to napisałaś i podzieliłaś się swoim doświadczeniem.
Dziewczyny, czytając Wasze wpisy łzy same napływają do oczu. Bardzo współczuję straty Dziecka 🙁 Nie jestem w stanie pojąć i zrozumieć znieczulicy w takich sytuacjach ze strony personelu szpitala, który szczególnie powinien wykazywać się empatią!
kto ma wystawić zwolnienie dla ojca w celu opieki nad matka?
Osoba sprawująca opiekę nad matką w szpitalu
Ja poroniłam w 6 tyg.
W sumie nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Miałam sporo dość stresujących sytuacji, więc myślałam, że po prostu okres mi się spóźnia. Ty bardziej, że testy ciążowe wyszły ujemne, a już zaczęły się jakieś drobne plamienia. Do czasu, gdy w pracy nie poszłam do łazienki. To co zobaczyłam bardzo mnie zaniepokoiłam. Wzięłam kilka godzin wolnego w środku pracy i poszłam do pierwszego wolnego ginekologa.
Pani ginekolog stwierdziła tylko, że macica wygląda jakby się już sama oczyściła, ale żeby potwierdzić ciąże, trzeba jeszcze zrobić badania krwi. Dała mi skierowanie i do widzenia.
A ja wyszłam na miękkich nogach nie wiedząc co się właściwie dzieje.
Wróciłam do pracy.
Na następny dzień odebrałam wyniki potwierdzające, że była w ciąży.
Wróciłam do ginekologa, który tylko stwierdził, że „tak to była ciąża”.
To było rok temu.
W styczniu tego roku, gdy nie pojawiła się miesiączka od razu poszłam do lekarza.
Zapytał czy robiłam testy – powiedziałam, że tak, ale wyszły ujemne (przypomniałam mu, że przy pierwszym poronieniu też tak było).
Przebadał mnie, stwierdził, że mam jakiś stan zapalny na co przepisze mi leki, a jak do 2 tygodni nie pojawi się miesiączka to, żeby przyszła na jej wywołanie.
Poszłam i zrobiłam prywatnie badanie beta hCG. Po południu odebrałam wyniki wskazujące 4 tydzień ciąży.
Od razu wybrałam się prywatnie do ginekologa, którego poleciła mi znajoma.
Nie pokazałam Pani wyników, tylko poprosiłam o przebadanie.
Od razu powiedziała, że wygląda na to, że jestem w ciąży.
Wylądowałam na lekach podtrzymujących ciąże i jak na razie co wizytę okazuje się, że na szczęście maluch rośnie jak na drożdżach.
Ale co by było gdybym posłuchała pierwszego lekarza i zaczęła przyjmować leki na stan zapalny?
Gdybym nie leżała przez pierwsze tygodnie tylko pracowała?
Gdybym nie brała leków podtrzymujących ciąże i innych, które mam zalecone ze względu na wyniki badań?
W głowie nie mieszczą mi się takie sytuacje ….. ale przychodzi mi tylko na myśl jedno: matczyna intuicja. Dobrze, że maluszek rośnie cały i zdrowy!
Och, gdyby to wszystko jeszcze miało odzwierciedlenie w rzeczywistości. O tym, że serduszko nie bije dowiedziałam się w 11 tc. Wg usg przestało bić ok 2 tygodnie wcześniej, więc nie pozostawiono mi wyboru – lekarka z SORu wysłała mnie do domu z przykazaniem żeby następnego dnia rano stawić się na zabieg na czczo. Dostałam kartkę z ankietą czy chcę wsparcia psychologa, księdza, bliskich, czy chcę sama pochować dziecko i czy chcę ustalić płeć. Leżałam na sali sama. I na tym standardy się kończą. Opieki psychologicznej i duchowej (mimo mojej prośby) nie dostałam, z zabiegu silnie krwawiąca musiałam wrócić na salę sama, a pielęgniarka przygotowująca mnie do zabiegu była zaskoczona i zbulwersowana, że chcę robić badania genetyczne bo „na ile pojemników ona ma te wyskrobiny dzielić”… Gdybym ostatniej nocy przed zabiegiem nie spędziła czytając w internecie o badaniach genetycznych i prawie do zasiłku pogrzebowego i macierzyńskiego, to pewnie już kolejnego dnia musiałabym wrócić do pracy… W szpitalu nie poinformowano mnie o niczym, nie licząc ankiety, którą dostałam. Lekarz odmówił też przepisania leków nasennych twierdząc, że nie będą mi potrzebne i że nie ja jedna poroniłam… Ot szpitalna arogancja.
Moniko co raz cześciej kobiety są traktowane z szacunkiem jednak i mam nadzieję, że historii tak smutnych jak Twoja będzie w Polsce co raz mniej jeśli zaczniemy k tym mowić
Ja poronilam w 12 tygodniu. Kiedy poprosilam o dokumenty bo chcialam pochowac dziecko uslyszalam od pielegniarki ,,to chyba jakis zart, to nawet jeszcze dziecko nie bylo,, wtedy polaly sie lzy. Czulam sie strasznie. Po zabiegu lyzeczkowania jak tylko sie obudzilam z narkozy pielegniarka kazala mi wstac i isc do domu. Tyle ze ja nie mialam sily wstac. Krew lała sie strasznie nogi mi sie chwialy a kobieta do mnie mowi ze ja przesadzam i mam isc do domu bo one maja co robic. Najgorsze doswiadczenie w zyciu. Poprosilam o zwolnienie lekarskie a nie otrzymalam go nawet na ten dzien w ktorym odbyl sie zabieg. Szczescie w nieszczesciu ze mialam super szefowa ktora nie robila mi problemow. Nikt nie wspomnial o psychologu. Pielegniarka potraktowala mnie nieludzko. Prosilam o rozmowe z lekarzem. Czekalam pod dyzurka bo mial zaraz do mnie wyjsc. Naczekalam sie 1,5 godziny na chwiejacych nogach a jak w koncu wyszedl po kilku moich prosbach to powiedzial ze nie ma czasu bo ktos rodzi i musi isc. Tak wiec najgorsze doswiadczenie w zyciu. Przezylam straszna depresje
Maja nie wiem co napisać …. ściskam strasznie mocno
a ja wiem- ze pisze bzdury. nie wierze w zadne jej slowo. nie wypisuje sie zaraz po zabiegu itd bzdury..bzdury bzdury..
Bardzo trudny temat dla kobiet. Niestety, ale muszę poprzeć swoje przedmówczynie. Pięknie to wygląda ale tylko „na papierze”, czyli w rozporządzeniach… W praktyce, czyli wobec kobiety, która poroniła, w szpitalu nie stosuje się takich przywilejów. Miałam okazję przekonać się na własnej skórze. Byłam traktowana jak zło konieczne. Rozmowa z psychologiem? Chyba jakiś żart… Leżenie na sali odseparowane od kobiet w prawidłowej żywej ciąży? Niemożliwe… Zapytanie gdzie się tak dzieje? Otóż w nyskim szpitalu 🙂 tam nawet położne biegają z mopem i ścierką jak ordynator ginekologii ma przyjść na obchód 🙂 a kobiety z przyjazdem leżenia muszą sprzątać wokół siebie, bo ordynator ma przyjść 🙂 współczuję wszystkim kobietom, które straciły swoje ciąże, bo ten ból zostanie w nas do końca życia.
bardzo Ci współczuję. dostaję sygnały, że co raz więcej kobiet jest traktowanych z szacunkiem, bez rutyny. pozostaje mieć nadzieję, że do szpitala w Nysie w końcu dotrze nie tylko prawna rzeczywistość ale i zwykła empatia
Szanowna Pani
Polozna ma obowiazek pilnowac przestrzegania przepisow sanitarno-epidemiologicznych. Pacjentka wymaga zeby w szpitalu bylo czyto a sama rozwala smieci wokol siebie, walaja sie torby obok lozka co zagraza wypadkiem jak ktos sie potknie i tutaj wlasciwie poza tym ze moze dojsc do wypadku rowniez chodzi o to ze jakby przyszedl sanepid to bylyby nieprzyjemnosci wiec niech pani z poloznych sprzataczek nie robi i glupio sie nie nasmiewa, (na pewno polozna z mopem nie biegaly bo od tego nie sa, a nawet nie maja takiego prawa bo sa personelem medycznym tak samo jak lekarz wiec jezeli faktycznie widziala pani taki incydent to albo je pani pomylilam z salowymi albo powinno sie zlozyc skarge na ten szpital ze personel medyczny sprzata co zagraza zyciu i zdrowiu pacjetow!nie moze lekarz czy polozna zbierac syfow z podlogi i pozniej robic cos przy pacjencie!to skandal!)
a bycie pacjentem nie upowarznia do robienia syfu wokol siebie (butelki zurzyte na podlogach, wepchniete papierki w porecz na korytarzu itd – to standardowe zachowana pacjentow i odwiedzajacych). a mandaty sanepidowskie sa kosztowne…wiec moze lepiej ze ktos zwraca uwage pacjentce ze ma posprzatac swoj balaganik
Szpital i informacje?!chyba nie w Pl!raz miałam puste jajo bez zarodka i też zabieg,zero wiedzy co będzie i brak kontaktu z lekarzami!drugi raz 16 tyg.brak bicia serca i zabieg A Pani doktor mówi że nie musi tłumaczyć bo przecież już raz to przechodziła!Pani anestezjolog wyzwala mnie że przyszłam jak na rewie mody z pomalowanymi paznokciami a kto myśli o wyglądzie albo o zmycu lakieru kiedy stracilo sie dziecko!!!zero opieki i informacji co dalej!podpisalam papiery jak poprzednim razem i dopiero po wyjsciu ze szpitala sama weszlam w neta i czytalam jakie mam prawa!kiedy wrocilam do szpitala i chcialam odwrocic swoja decyzje bo chce pochowac dziecko to stwierdzili ze to niemozliwe ale po walce kilkudniowej udalo sie by zrobic badania na plec to jeszcze sama z Pania z Łodzi bylam na telefonie i wszystko sama zalatwialam!stracilam coreczke ale pochwałam cialko i zastanawiam sie czesto dlaczego…mialabym w domu 3 córeczkę…❤
Przykro mi 🙁 znieczulica jest najgorsza. Z jednej strony rozumiem, że nie mogą do wszystkiego podchodzić emocjonalnie bo się wykończą, ale z drugiej strony wystarczyłoby podejść do drugiego człowieka po ludzku… Nie ważne czy kobieta przechodzi to pierwszy czy dziesiaty raz, za kazdym razem cierpi tak samo. Pamiętam jak leżąc z drugim dzieckiem na podtrzymaniu przyszła dziewczyna również z zagrożoną ciążą, po kilku dniach ją wypisali. Wróciła po bodajże trzech tygodniach, zaczęła rodzić w domowej łazience w 23 tygodniu, karetka wzięła ją do szpitala i lekarz przyjmujący ją w szpitalu oznajmił, że musi już urodzić to coś bo już za późno… Jak opowiadała mi co sie działo to płakałam razem z nią.
dostała wsparcie psychologa?
strasznie mi przykro.
Hmm, nie wiem czy się śmiać z Twojego posta czy też nie. 4 dni pod rząd wracałam do domu z izby przyjęć z martwym dzieckiem bo jak pan doktor stwierdzał mam blisko i jakbym dostała krwotoku to mąż mnie zdąży przywieść na czas. Codziennie jechałam na izbę na 7 rano i słyszałam, że nie ma wolnych łóżek. Jak już mnie przyjęto okazało się, że były i to nie jedno o czym poinformowała mnie przez przypadek jedna z pielęgniarek. Potem, zero informacji – dostałam tabletkę i tak jakby nikt mi nie powiedział co będzie się działo – najzabawniejsze jak mi pielęgniarka wręczyła kubek i rękawiczki i wyszła bez słowa z sali. No tak , przecież to procedura, którą przeżywam codziennie jak mycie zębów- normalka. Dalszą część pominę bo tu to już w ogóle nie ma co się rozpisywać. Pielęgniarki były pomocne, złego słowa nie mogę powiedzieć ale tak jakby nie widziały potrzeby jakiegokolwiek poruszania tematu- tylko ja nie potrzebowałam wtedy klepania po ramieniu tylko informacji co po kolei będzie się działo. Na sali dziewczyna w 6 miesiącu ciąży – od 3 leży walczy o życie swojego dziecka- ja to ja i tak się czułam g…wnianie, ale ona? co ona musiała sobie myśleć jak tylko dziewczyny po poronieniach się zmieniały u niej na sali co 2 dni. Na koniec czekała na mnie zła recepta na leki, wypis który miałam sobie odebrać następnego dnia i tyle.
cholernie przykre. dawno to było, jeśli mogę spytać oczywiście, bo przepisy o jednej sali zmieniły się stosunkowo niedawno. chociaż przepisy przepisami, ale to powinno być oczywiste
4 miesiące temu. To nie chodzi nawet o przepisy, tylko o brak możliwości. Mój lekarz prowadzący i tak mi pomógł prosząc aby mnie umieścili na oddziale ginekokogicznym a nie na patologii ciąży. Jedna ludzka, starsza pielęgniarka powiedziała tylko ze smutkiem ” ja to bym sobie życzyła, żeby takie dziewczyny jak ty miały oddzielne sale z osobnymi łazienkami żeby jakoś to wszystko godnie przeżyć ale prawda jest taka, że jeszcze niedawno dziewczynyn roniące leżały na korytarzach ” Przykre doświadczenie szczególnie jeśli swoje dziecko musisz jeszcze złapać do kubeczka w szpitalnej toalecie .
Bardzo, bardzo ci współczuję.
Ja poronilam swoje drugie dziecko 26 lat temu, w 11 tyg. na podłogę szpitalnej sali.
I nawet mi przez myśl nie przeszło, że pogrzeb itd.
Dopiero po 20 latach temat powrócił.
Już początek mi się nie zgadza – bratowa na podtrzymaniu ciąży była na sali z kobietą czekajcą już tylko na poronienie. Nie wiedziałam której z nich współczuje bardziej- tej co już wie czy tej co jeszcze ma nadzieję…
ciężko to skomentować ….
Ja leżąc w 6 tygodniu ciąży na podtrzymaniu po plamieniu (pierwszy raz w życiu w szpitalu) zostałam położona na sali z 5 innymi kobietami w tym 3 byly po poronieniu. Leżąc tam 5dni tych kobiet przewinęło sie przez moja sale 5. A ja tylko wyszukiwalam w Internecie terminów o czym one rozmawiają. Dla mnie to byl szok, placz tych dziewczyn/kobiet. Ja ciążę utrzymałam, ale co się nasłuchałam… Dodam ze miało to miejsce w październiku 2015
tak nie powinno być …
A mnie w 6 tygodniu z krwawieniem na sorze zbadali, wypisali receptę i odesłali do domu gdzie dzień później poroniłam… ?
Mnie dokładnie tak samo potraktowano 🙁
takie sa polskie realia. nie piszmy tutaj o „potraktowaniu” bo niby gdzie ma personel klasc pacjentki? kazdy wymaga przyjecia do szpitala, jaby lekarz nie przyjal na izbie to bylaby afera ze kobieta z poronieniem nie zostala przyjeta do szpitala, hańba itd… a jak sie przyjmie to wymagania co do sal..wymagania moga byc ale jak sa mozliwe do zrealizowania a niestety w pl to raczej malo prawdopodobne. niestety w pl nie ma luksusow i nie mozemy miec pretensji do personelu bpgu ducha winnego. czasami sie udaje polozyc kogos na oddzielna sale ale to jest bardzo trudne, szpitalach jest jak na urwanej ulicy. jak lezalam na ginekologii to bylo 6 sal, wez jeszcze wydziel 2 specjalnie do izolacji to zostaje 4…a pacjentek do zabiegow przychodzilo z 8 dziennie (i nastepnedo dnia wychodzily wiec taki „misz masz”. moze jakby lezaly dluzej to jakos by sie „uregulowalo” te miejsca ale to taki wieczny balagan ktos przychodzi, inny wychodzi itd, ja watpie zeby ciezarna ktora lezy 2 tyg miala ochote byc co drugi dzien przekladana na inne lozko/sale bo trzeba miejsce wydzielic izolujace bo tak by to wygladalo…albo zostawic 2 puste sale i lekarz nie przyjmiekogos z krwotokiem na ta sale bo ona jeste dla osob po poronieniu…to nielogiczne) wiec ja nie mam pretensji ze nie lezalam osobno bo sama nie wiem jak mialabym zostac oddzielona…
Liczę, że nigdy nie będę musiała wracać do tego tekstu. Ale dobrze, że podjęłaś taki trudny temat.
życzę tego Tobie i wszystkim kobietom. temat bardzo dużo mnie kosztował energii i szczerze mówiąc zachwiał moją psychiką, nie mogę przestać myśleć o tych wszystkich Mamach …
Jak czytam o prawach to mi przykro… Straciliśmy dziecko 9 lat temu, 25 tydzień ciąży. Na dzień dobry usłyszałam, że nic ze mną nie zrobią i zniszczyłam tą ciążę. Nie mam pojęcia czym… Po porodzie żywego dziecka zabrali mnie na salę na której leżałam z panią która miała przy sobie swoje dziecko. Mojego syna zabrali do innego szpitala, nie umieliśmy dowiedzieć się niczego, sami szukaliśmy numeru do szpitala. Następnego dnia rano pani pielęgniarka wparowała do sali i od drzwi woła co zamierzamy zrobić z ciałem. Zamarłam bo NIKT nie poinformował nas że dziecko zmarło wieczorem, godzine po naszych telefonach. Od razu pani wybiegla i zostalam sama ze wszystkim, później problem że rodzina przyszła mnie wspierać. A na moje słowa że chcę się wypisać na własne żądanie pan ordynator skwitował, że mogę się wypisać na własną odpowiedzialność, ale patrząc na mnie wątpi abym była odpowiedzialna. Ot, takie wsparcie psychiczne.
Bardzo współczuję 🙁
Dziękuję. Teraz już po latach jest lżej ale nie ukrywam, że pierwszych kilka wracało to do mnie nocami.
9 lat temu nie było standardów postępowania w szpitalach w takich przypadkach. chciałabym wierzyć, że teraz taka sytuacja nie miałaby miejsca. ale niestety czynnika ludzkiego nie da się wyeliminować i czasem mam wrażenie, że żadne przepisy czy standardy nie pomogą czy nawet szkolenia z empatii …..
Ale 9 lat temu to nie jakieś zamierzchłe czasy średniowiecza a nadal wiek XXI! To skandal że lekarze i pielęgniarki, którzy są dla pacjenta, są tak obcesowi i bezduszni.
Przechodziłam to w maju 2014 roku – poronilam (o ironio) w dzien Matki. Miałam osobny pokój, zaproponowano mi psychologa, dostałam zwolnienie na 2tyg. Szkoda że nie powiedziano o możliwości rejestracji w usc bo to ważne dla psychiki. Dziś wydaje mi się że tylko ja pamiętam o tym dziecku.
Ps. A co ze standardami opieki okoloporodowej? Czy to juz nie jest przypadkiem dokument do likwidacji?
9 lat to z punktu widzenia tych standardów to prehistoria ale nie może by tak ze tylko prawem szpitalom narzucimy ludzkie traktowanie. Prawda? Apropos standardów – te dotyczące porodu fizjologicznego idą w takim kształcie do zmiany. Został powołany specjalny zespół, którego zadaniem będzie opracowanie nowego dokumentu
ale pielegniarka nie informuje o smierci tylko lekarz i jak mozna wnioskowac z wypowiedzi sama nie miala pojecia ze pacjentka od dnia wczorajszego nie zostala poinformowana ze dziecko zmarlo… wiec zapewne poproszono ja o zapytanie pacjentki co zamierza zrobic z cialem dzieciatka i tak tez zapytala..watpie zeby spodziewala sie ze nikt nie usiwadomil matki o smierci dziecka :/ oktopne. brak informacji dla matki…nawet brak informacji dla wspolpracownikow.. przeciez opieka pielegniarki,poloznej.lekarza tez zalezy od tego ile im poprzednia zmiana przekazala…pozniej sa ttakie sytuacje jak widac i to taka osoba bedzie zapamietana jako ta zla…a nie ten co nie wypalnił obowiazku dzien informacji matki o smierci dzien wczesniej…i tez szok dla matki…powinna miec taka informacje przekazana inaczej, godnie a tak przez niepoinformowanie tez tej pielegniarki wyszlo to paskudnie..:( wspolczuje Beatko
Urodziło się martwe dziecko w 9 miesiącu ciąży 5 dni po terminie, wszystko było dobrze, matka dziecka ma 26 lat zdrowa kobieta , były nawet robione badania prenatalne tak na wszelki wypadek które nic nie wykazały , wstępna sekcja wykazała ostrą niewydolność oddechową,a co wykaże sekcja ? jeżeli wszystkie badania były w porządku,ciąża rozwijała się prawidłowo, jak to jest że kobieta młoda zdrowa studentka medycyny rodzi martwe dziecko – lekarze milczą i nikt nic nie wie? JEST DO DLA NAS STRASZNA TRAUMA , lekarze w szpitalu niby też są wstrząśnięci ponieważ stwierdzili ze dzisiaj dzieci przy porodzie rzadko umierają a w tym szpitalu taka sytuacja zdarzyła się jakiś czas temu gdzie matka nie dbała o siebie paliła papierosy i nadużywała alkoholu w okresie ciąży, to
na jeszcze bardzie dobiło,bo jak to jest że w 21 wieku przy zadbanej ciąży umiera dziecko?
CZY może ktoś wie ,czy należą się jakieś świadczenia z MOPS na urodzenie martwego dziecka ,tak jak wspominałam jest to studentka.
Ja przechodziłam przez to w tamtym tygodniu, 16 tydz ciąży. Trafiłam do niewielkiego szpitala na prowincji i mimo małej ilości sal udało sie tak wszystko poukładać, ze nie miałam styczności z kobietami w ciążył lub po porodzie. O wszystkim co jest wymienione w artykule zostałam poinformowana (2 razy) i wszystko było przestrzegane jak należy. Na szpital, opiekę i podejście na prawde nie mam co narzekać. Wyszłam ze szpitala po 12 godz po łyżeczkowaniu, ze zwolnieniem lekarskim, receptami i wszystkimi dokumentami.
To dobra wiadomość, że są miejsca, gdzie to działa.
Po łyżeczkowaniu dostalam zwolnienie lekarskie w wymiarze jak potrzebowałam, ale o reszcie rzeczy nikt mi nie powiedział. Nie wiedzialam że przy poronieniu do 12 tygodnia można zarejestrować w USC i otrzymać urlop macierzyński i że bliskim też przysługuje…. 🙁
Aniu, dlatego mam nadzieję, że ten artykuł coś zmieni, że będzie więcej miejsc w Polsce, które zaczną to robić
Ja podpinam sie pod wypowiedz kolezanki. Podobna sytuacja u mnie. Widac u nas w polskich szpitalach to nagminne..
Dokładnie jest tak jak napisała Aleksandra. Niestety. Wypis w tym samym dniu, ewentualnie chorobowe na kilka dni… Nikt nie wspomniał o opiece psychologa. Dostałam receptę na lek uspokajający i tyle. A i jeszcze opiernicz od pani pielęgniarki za brak butów zmiennych, bo to był mój pierwszy raz w szpitalu i nie pomyślałam…
Przykre 🙁
W szpitalu nie informują o niczym. Nikt nie powiedział mi co mi przysługuje, gdzie zwrócić się o pomoc psychologiczną, po łyżeczkowaniu wypis tego samego dnia i nawet nie dostałam zwolnienia chorobowego ani na dzień pobytu w szpitalu ani na później. Ot polska rzeczywistość.
To bardzo przykre,nie koniecznie polska, a danego szpitala tudzież większości.W moim 12stym tyg.obumarłej ciaży z Córeczka,pominięto”nie przebywanie z kobietami w ciazy/rodzącymi zdrowe dzieci?,poniewaź poprsoiłam lek.o wystawienie mi skier.do szpitala,w którym nie znał oddz.na który maiłby mnie skeirować,bo to duzy szpital gin-położniczy z iwleoma oddziałam,wpisał klinikę rozrodczosci i tak leżałam na oddziale pań po porodzie, a na salce 3os.miałam 2 panie-njapierw po zab.usunięcia polipa, a druga w tej syt.co ja, a na drugi dzień,przyszłe panie w zagrozonych przedwczesnym porode pacjentki w zdrowych ciążach.
Natomiast przy przyjeciu zapytano mnie czy chowam Dziecko.Poinform.mnie też takie są alternatywy:poczekanie na samoistne poronienie/lyżeczkowanie. Takze tutaj nie mogę naczekać.|Wiedziałam o tym wszystkim dot.USC itd.
Nie życzę nikomu,ale dsla pań które sie znajdą w tej trudnej syt.mogę szpital na Polnej w Poznaniu rekomendować,jest też kostnica dla dzieci.Jeśli sie nie zdecydować na pochówek,to skremowane Dzieci można odwiedzać w krypcie na cmentarzu poznańskim.
Ja miałam dokładnie taka sama sytuacje… nikt nawet nie powiedział ze będę mogła zabrać swoje martwe dziecko i je pochować. Podsunął mi lekarz jakis papiery do pod pisania po podaniu juz mi jakiś środków chyba uspokajajacych (nawet nie wiem co mi podano dokładnie wtedy? ) ale po tym czułam się otumaniona i nie bardzo wiedziałam co się dzieje. ;( a na sali leżałam z kobietami ciezarnymi… był to dla mnie bardzo niszczący psychicznie pobyt w szpitalu. Do tego zostałam potraktowana jak małolata która zaliczyła wpadke i trzeba traktować ją niepoważnie. Nigdy nie zapomnę tego co musialam tam przejść. A poronilam dokładnie na fotelu ginekologicznym w jednej prywatnej przychodni w Łodzi . I przez tą Panią ginekolog która nie rozpoznała że właśnie dochodzi do poronienia stracilam swoje dziecko i niemal straciłam swoje życie.
Dodam jeszcze że bylam lyzeczkowana w Łodzi w bardzo dużym szpitalu. Dokładnie 7lat temu a poronienie nastapilo po 8tyg. Do dzisiaj żałuję tego że moje dziecko nie zostało pochowane godnie.
wtedy nie było takiej mozliwosci lub dopiero wchodzila. ustawa o mozliwosci dokonania pochowku dzieci martwo urodzonych byla wprowadzona w 2011 r
do tego dochodzily i nadal bywaja problemy natury prowadzenia mszy, modlitwy, jest specjalna modlitwa i nie kazdy ksiadz sie „doksztalca” i wie z nastapily takie zmiany litorgiczne. Wiec „nie zaluj”, nie mysl w nagatywny sposob bo to jeszcze bardziej czlowieka przytlacza, modl sie za swoje dzieciatko, wazne ze masz je w sercu
Witam wczoraj poronilam swoje dzieciatko w szpitalnej toalecie. Rano bolal mnie brzuch zjadlam sniadanie i jak zwykle zajelam sie obowiazkami nic nie zapowiadalo tragedii . Nawet nie wiedziałam że jestem w ciąży. Ostatni okres mialam 20.02.2018 fakt troszke skapy byl ale byl. Przyjechalam do szpitala i uswiadomiono mi ze klamie iz nie wiedzialam ze bylam w ciazy dodam tylko ze byloby to moje 5 dzieciatko. Zapytano mnie czy bralam jakies leki powiedzialam ze antybiotyk na zapalenie gardla i tabletki na kaszel.do tego mialam leczony zab kanalowo nikt mi nie uwiezyl potraktowano mnie jak szmate do podlogi. Lezac w gabinecie zabiegowym zachcialo mi sie do toalety wiec poszlam w polowie drogi okrzyczala mnie pielegniarka ale podprowadzila mnie na kibelek i kazala trzymac wkładkę myslalam ze mam ja trzymac w reku a gdy sie zalatwie to mam ja sobie podlozuc zeby nie krwawic dookoła. Zalatwilam sie a gdy wstawalam cos ze mnie wylecialo nie jestem w stanie atwierdzic co ….ale strasznie zle sie poczulam zrobilo mi sie slabo wstajac drugi raz odruchowo spuscilam wode nawet nie pomyslalam ze mialam to wyjac z toalety w celu identyfikacji ze to byl płód. A rano zaczeto mi grozic policja ze przyczynilam sie do utraty dziecka ze zrobilam to specjalnie. Zostalam z tym wszystkim sama nikt sie nie interesuje moim stanem psychicznym kazdy chodzi i patrzy jak na tredowata.
Pani Asiu, jeśli mogę w czymkolwiek pomóc proszę do mnie napisać na priv. Ma Pani prawo do opieki psychologa, jeśli nadal Pani jest w szpitalu. Proszę nie zastanawiać się czy o niego poprosić!
Tak jestem jeszcze w szpitalu. To co sie stalo strasznie boli . Zostalam z tym wszystkim sama puelegniarki zagladaja tu tylko wtedy kiedy musza. Lekaz oskarża mnie ze swoj płód spuscilam specjalnie w toalecie. Przykro patrzec na to wszystko. Jestem załamana ta sytuacja ..wczorajszy dzien byl dla mnie koszmarny pamietam wszystko jak przez mgłę. W domu mam 4 wspanialych dzieci i meza tylko oni trzymaja mnie na duchu to oni daja mi radosc i sens zycia.
Na oddziale jest lekarz ktory caly czas mnie oczernia za kazdym razem jak jest na wizycie to patrzac mi prosto w oczy sie smieje to jest naprawde nieprzyjemne i daje mi do zrozumienia ze mnie nie szanuje.dzis nie puscil mnie do domu bo stwierdzil ze musi to zglosic na policje bo to wszystko zrobilam specjalnie. Zero jakichkolwiek uczuc ludzkich i wyrozumialosci.Caly czas placze a oni pytaja jak sie czuje.